środa, 19 września 2012

ROZDZIAŁ 7

Obudziłam się wcześnie rano. Śniło mi się, że będę musiała mieszkać z Malfoyem. Po chwili dotarło do mnie, że to nie był sen. Szybko weszłam do łazienki i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Umyłam zęby i uczesałam się. Wyszłam z pomieszczenia i podeszłam do wyjścia z wieży.
-Hej Hermiono –powiedział wesoło Fred. Nawet na niego nie spojrzałam. Podeszłam do dziury pod portretem. –Gdzie idziesz? –zawołał. Odwróciłam się na pięcie. Tym pytaniem mnie rozzłościł.
-A co, nie mogę już iść na śniadanie?! –wrzasnęłam ze złością. Szybko opuściłam wieżę. Zbiegłam po schodach i weszłam do Wielkiej Sali.
Usiadłam przy stole. Po chwili dosiadła się do mnie Ginny.
-Cześć Hermiono –powiedziała przyjaźnie. Nie odpowiedziałam. Byłam zbyt wkurzona. Wstałam i poszłam po książki. Szybko je wzięłam i ruszyłam w kierunku sali od zaklęć. Dotarłam tam jako pierwsza. Usiadłam na ławce i czekałam. Zobaczyłam Harry’ego i Rona. Chłopcy nie podeszli do mnie, chyba rozmawiali z Ginny. Drzwi do sali się otworzyły. Szybko weszłam do środka i zajęłam miejsce najbardziej oddalone od Dracona. Miałam go dość. Wraz ze mną usiadli Harry i Ron.
Zaczęła się lekcja. Nie robiliśmy nic nowego, powtarzaliśmy zaklęcia, których nauczyliśmy się w szóstej klasie. Wszystko pamiętałam. Lekcja szybko minęła. Opuściłam salę jako jedna z ostatnich.
-Widzę, że jesteś tak wkurzającą osobą, że nawet nie masz już przyjaciół –powiedział Malfoy. Stał w rogu i mi się przyglądał. Słyszałam go wyraźnie.
-A ty jesteś wredny i cyniczny. Tak jak twój ojciec śmierciożerca. Zasłużył na to co dostał.
-Nie obrażaj mojego ojca.
Popatrzyłam na niego.
-A co mi zrobisz?
Chłopak doskoczył do mnie i złapał za gardło.
-Nigdy nie obrażaj mojej rodziny –powiedział. Poczułam ból, zaczynałam się dusić. Chłopak mnie puścił i poszedł. Złapałam się za szyję i zaczęłam ją pocierać. Poleciały mi łzy. Osunęłam się na ziemię. Płakałam.
***
Kiedy się obudziłem nadal byłem wkurzony. Wstałem i szybko się ubrałem. Poszedłem na śniadanie. Sam. Usiadłem przy stole. W sali byli już Blaise i Goyle. Nic nie powiedzieli kiedy przyszedłem. Nadal nie wiedzieli, że mam się przeprowadzić. Nie zamierzałem im jeszcze mówić.
Po śniadaniu poszedłem na zaklęcia. Pod salą zauważyłem Granger. widać było, że jest zła. Więc jej też jeszcze nie przeszło. Otworzyły się drzwi. Weszliśmy do klasy. Usiadłem w jednej z ostatnich ławek. Kątem oka zauważyłem, że Granger zajęła miejsce najbardziej oddalone ode mnie.
-Na dzisiejszej lekcji powtórzymy czego nauczyliśmy się w poprzedniej klasie –powiedział wesoło profesor Flitwick. Zaczęliśmy powtarzać zaklęcia, jedno po drugim. Z ulgą opuściłem salę. najdziwniejsze było to, że Granger wyszła jako jedna z ostatnich. Dziewczyna mnie zauważyła.
-Widzę, że jesteś tak wkurzającą osobą, że nawet nie masz już przyjaciół –powiedział Malfoy. Stał w rogu i mi się przyglądał. Słyszałam go wyraźnie –powiedziałem cicho.
-A ty jesteś wredny i cyniczny. Tak jak twój ojciec śmierciożerca. Zasłużył na to co dostał.
To nie zdenerwowało.
-Nie obrażaj mojego ojca.
Popatrzyła na mnie.
-A co mi zrobisz?
Doskoczyłem do niej i złapałem za gardło.
-Nigdy nie obrażaj mojej rodziny –powiedziałem. Puściłem ją i odszedłem. Z daleka usłyszałem szloch szlamy. Pobiegłem do dormitorium. Jestem idiotą. Po co w ogóle się odezwałem? Położyłem się na łóżku. Doszedłem do wniosku, że jestem dokładnie taki jak mówiła Granger. od samego początku ją raniłem. Dziś znów płakała. Przeze mnie.
***
Nie wiem jak doszłam do dormitorium. Nie wiem co się ze mną działo po spotkaniu z Malfoyem. Jednak leżałam na łóżku w moim dormitorium w wieży Gryffindoru. Właśnie opuszczałam numerologię. Pomyślałam, że jestem słaba. Znów płakałam przez Malfoya, a przecież obiecałam sobie, że już nie będę. Jestem beznadziejna.
Minęło już piętnaście minut lekcji więc zrezygnowałam z pójścia na zajęcia. Leżałam na łóżku i patrzyłam bezmyślnie w sufit. Dopiero gdy nadeszła pora obiadu wstałam i powlokłam się do wielkiej sali.
Reszta lekcji minęła mi w spokoju. Szybko zjadłam kolację i poszłam do dormitorium. Wzięłam kufer i usiadłam na fotelu przy kominku. Nie byłam gotowa stąd wyjść. Obok mnie usiedli Harry, Ron i Ginny. Fred i George stanęli za mną.
-Hermiono co ci jest? –zapytała Ruda.
-Nie wiem o co ci chodzi –odpowiedziałam udając zdziwienie.
-Przez cały dzień chodzisz rozdrażniona –odparła Ginny. Ron zauważył kufer.
-Wywalili cię? –zapytał. Siostra uderzyła go.
-Czy coś się stało ?–zapytała. Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam im to.
-Będę mieszkać z Malfoyem.
W pokoju wspólnym zapanowała cisza. Teraz patrzyli na mnie nie tylko moi przyjaciele, ale także wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu. Wstałam z fotela i wzięłam kufer. Odprowadzana wieloma spojrzeniami wyszłam na korytarz. Poszłam na piąte piętro w stronę łazienki prefektów. Z naprzeciwka nadchodził Malfoy. Stanęliśmy przed posągiem. Miałam nadzieję, że nic się nie stanie. Ale gargulec się odezwał.
-Panno Granger, panie Malfoy zapraszam.
Odsłonił wejście. Pomieszczenie w jakim się znalazłam było piękne. Ciemnofioletowe ściany, miękkie kanapy i fotele, rzeźbiony kominek. Duża łazienka i osobne pokoje. Nie będzie tak źle. Z tą myślą zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz