Gdy tylko
usłyszałam dzwonek oznaczający koniec lekcji szybko wrzuciłam książki do torby.
Opuściłam salę nie oglądając się za siebie. Zmierzałam do wieży Gryffindoru. Weszłam
do dormitorium, odłożyłam książki i wraz z Ginny poszłam na obiad. Przy stole
zajęłam miejsce koło Rudej.
-Jaką lekcję będziesz teraz miała? –zapytałam.
-Transmutację. A ty?
-Dwie godziny eliksirów ze Ślizgonami.
Przyjaciółka popatrzyła na mnie smutno. Współczuła mi. Nikt nie
lubi uczniów ze Slytherinu.
-Muszę iść po książki. Za chwilę zaczyna się lekcja.
Popędziłam do wieży. Wbiegłam do dormitorium, wzięłam torbę i pobiegłam pod salę od eliksirów. W samą porę. Drzwi się otworzyły. Stanął w nich profesor Slughorn.
Popędziłam do wieży. Wbiegłam do dormitorium, wzięłam torbę i pobiegłam pod salę od eliksirów. W samą porę. Drzwi się otworzyły. Stanął w nich profesor Slughorn.
-Zapraszam, zapraszam.
Wszyscy weszli do klasy. Zajęłam miejsce obok Harry’ego. Po mojej
drugiej stronie usiadł Fred, a koło niego George. Byłam pewna, że usiedli tu tylko
po to, żeby robić to co ja.
Profesor odchrząknął.
-Waszym zadaniem na dzisiejszej lekcji jest uwarzenie Felix
Felicis znanego jako Płynne Szczęście. Instrukcje znajdziecie w podręczniku na
stronie piętnastej, a składniki w kredensie. Zaczynajcie.
Otworzyłam podręcznik na podanej stronie. Sposób przygotowania
tego eliksiru był bardzo skomplikowany. Poszłam po składniki i zaczęłam pracę. Kątem
oka zauważyłam, że Fred i George uważnie śledzą każdy mój ruch i dodają to, co
ja. Nawet nie zaglądają do podręcznika.
-Musicie robić to co ja? Moglibyście zrobić ten eliksir sami.
Fred popatrzył na mnie z rozbawieniem.
-A myślisz, że po co tu siedzimy?
Pokręciłam tylko głową i zajęłam się pracą.
Pod koniec lekcji profesor Slughorn przechadzał się między
stołami i sprawdzał co nam się udało zrobić. Gdy pochylił się nad moim
kociołkiem, na jego twarzy zobaczyłam uśmiech.
-Brawo panno Granger. za ten eliksir zdobyła pani
dwadzieścia punktów dla Gryffindoru. Albo nie, trzydzieści. Rzadko spotykam
uczniów, którzy bezbłędnie zrobiliby Eliksir Szczęścia.
Uśmiechnęłam się. Udało mi się uwarzyć Felix Felicis.
Wraz z przyjaciółmi poszłam pod salę od obrony przed czarną
magią. Mam świetny humor. Weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca.
-Witam na zajęciach obrony przed czarną magią. Nazywam się
Isabel Sanchez i będę was uczyć tego przedmiotu.
Te słowa wypowiedziała kobieta stojąca przy biurku. Jednak odpowiedniejszym
słowem byłoby dziewczyna. Na pierwszy rzut oka widać, że nie ma ona więcej niż
dwadzieścia dwa lata.
-Ile ma pani lat? –zawołał ktoś z głębi sali.
-Dwadzieścia –odpowiedziała nauczycielka z uśmiechem. Zaczęła
prowadzić lekcję. W połowie przerywa.
-Muszę was porozsadzać. Za dużo gadacie, za mało słuchacie. Panno
Granger –powiedziała. Nawet zapamiętała jak się nazywam. Trudno się dziwić w
końcu tyle razy zgłosiłam się na tej lekcji. –Pani usiądzie w piątej ławce. O tam.
Odwróciłam głowę. Ku mojemu przerażeniu nauczycielka
wskazywała miejsce obok Dracona Malfoya. Biorę swoje rzeczy i niechętnie
zajmuję miejsce obok chłopaka. On też nie jest zadowolony.
Kiedy lekcja się skończyła szybko poszłam do dormitorium. Usiadłam
na fotelu przy kominku. Obok mnie usiadła Ginny.
-Jak ci minął dzień? –zapytała.
-Okropnie. Nie zgadniesz z kim siedzę na transmutacji i obronie
przed czarną magią?
Dziewczyna popatrzyła się na mnie z uwagą.
-Z Draco Malfoyem.
Ukryłam twarz w dłoniach. Byłam załamana.
-Spokojnie, nie będzie tak źle. Chodźmy na kolację.
Podążam za przyjaciółką. Siadam przy stole i powoli zjadam
kolację.
-Ginny, ja już pójdę, dobrze? –powiedziałam. Dziewczyna skinęła
głową. Wyszłam z sali. Nie chciałam jeszcze wracać do dormitorium. Weszłam po
schodach. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam, że spadam.
***
Kiedy
tylko lekcja się skończyła Granger wrzuciła książki do torby i pospiesznie
wyszła z sali. Nie dziwię się jej, że jest zła. Spokojnie włożyłem książki do
torby. Spokojnie opuściłem pomieszczenie. Poszedłem do pokoju wspólnego. Odłożyłem
rzeczy i ruszyłem do Wielkiej Sali. Usiadłem koło Zabiniego, tyłem do całej
sali. Spokojnie jadłem kurczaka.
-Weź się pospiesz, Smoku, za chwilę zaczynają się eliksiry –powiedział
zniecierpliwiony Blaise. Wstałem od stołu i wróciłem po książki do dormitorium.
Wziąłem je i spokojnie poszedłem pod salę od eliksirów.
Drzwi się otworzyły. Profesor Slughorn zaprosił nas do
środka. Zająłem miejsce w jednej z ostatnich ławek.
-Waszym zadaniem na dzisiejszej lekcji jest uwarzenie Felix
Felicis znanego jako Płynne Szczęście. Instrukcje znajdziecie w podręczniku na
stronie piętnastej, a składniki w kredensie. Zaczynajcie.
Otworzyłem podręcznik na podanej stronie. Jeszcze nigdy nie
widziałem tak skomplikowanego przepisu. Zacząłem pracę.
Pod koniec lekcji profesor Slughorn przechadzał się między
stołami. Zajrzał do mojego kociołka.
-Zapomnieł pan o ciemierniku, panie Malfoy.
Miał rację. Całkiem o tym zapomniałem. Jak na razie żaden
eliksir nie wzbudził uznania w nauczycielu. Jednak kiedy zajrzał do kociołka
Granger, szeroko się uśmiechnął.
-Brawo panno Granger. za ten eliksir zdobyła pani
dwadzieścia punktów dla Gryffindoru. Albo nie, trzydzieści. Rzadko spotykam
uczniów którzy bezbłędnie zrobiliby Eliksir Szczęścia.
Dziewczyna uśmiechnęła się z wyższością. Ze złością
zatrzasnąłem podręcznik i poszedłem na lekcję obrony przed czarną magią.
Drzwi od sali się otworzyły. Weszliśmy do klasy. Zająłem miejsce
w piątej ławce.
-Witam na zajęciach obrony przed czarną magią. Nazywam się
Isabel Sanchez i będę was uczyć tego przedmiotu.
Te słowa wypowiedziała kobieta stojąca przy biurku. Jednak odpowiedniejszym
słowem byłoby dziewczyna. Od razu widać, że jest bardzo młoda. I ładna.
-Ile ma pani lat? –zawołał ktoś z głębi sali.
-Dwadzieścia –odpowiedziała nauczycielka z uśmiechem. Zaczęła
prowadzić lekcję. W połowie przerywa.
-Muszę was porozsadzać. Za dużo gadacie, za mało słuchacie. Panno
Granger –powiedziała zwracając się do dziewczyny. –Pani usiądzie w piątej
ławce. O tam.
Ku mojemu przerażeni nauczycielka wskazywała miejsce obok
mnie. Granger niechętnie wzięła swoje rzeczy i zajęła wyznaczone miejsce. Była zła,
zresztą nie tylko ona. Ja też nie byłem z tego powodu szczęśliwy.
Lekcja się skończyła. Szybko poszedłem do dormitorium i zostawiłem
tam torbę. Wraz z Zabinim poszedłem na kolację. nie byłem zbyt głodny,
przynajmniej nie teraz. Kiedy skończyłem jeść wyszedłem z Wielkiej Sali. Pierwsze
co zobaczyłem to spadająca ze schodów Granger.
Siemka , fajny blog i ładnie piszesz :) Ja również zapraszam cię na mojego bloga o Dramione , historiamilosnadramione.blogspot.com , mam nadzieje, że Ci się spodoba i zostawisz komentarz .Pozdrawiam i życze udanego pisania :)
OdpowiedzUsuńNo no no, co za rozwoj akcji. Az ciarki mnie przeszly ;) doczepic sie nie mam do czego, tylko do ciaglych powtorzen... ale i tak jest swietnie
OdpowiedzUsuń