-Ej, Smoku, Granger już jest.
Odwróciłem głowę. Faktycznie, dziewczyna siedziała obok
Wiewióry. Już wyszła ze skrzydła szpitalnego.
Spokojnie dokończyłem jeść. Poszedłem po książki. Wolno zmierzałem
w stronę sali od transmutacji. Wszedłem pięć minut po rozpoczęciu lekcji.
-Panie Malfoy –nauczycielka zwróciła się do mnie. –Za spóźnienie
Slytherin traci pięć punktów. Siadaj.
Zająłem swoje miejsce. Granger obdarzyła mnie pogardliwym
spojrzeniem. Nie zwróciłem na to uwagi. Co mnie obchodzi zdanie tej durnej
szlamy. Na lekcji nic nie mówiłem ani nie robiłem. Nie słuchałem dyrektorki. Kiedy
lekcja dobiegła końca, poczułem wielką ulgę.
-Panno Granger, panie Malfoy, proszę na chwilę zostać.
-Panno Granger, panie Malfoy, proszę na chwilę zostać.
Odwróciłem się. Czyżby chciała mi nagadać za to, że jej nie
słuchałem? Podszedłem do biurka.
-Dziś wieczorem odbędzie się zebranie prefektów. W tej sali.
Gdy tylko McGonagall to powiedziała, Granger szybko wyszła z
pomieszczenia. Podążyłem za nią.
-Ej, Granger –zawołałem kiedy byliśmy daleko od klasy
transmutacji. –Co się tak spieszysz? Boisz się, że twój chłopak będzie się
martwił?
Dziewczyna nie wiedziała o co mi chodzi.
-Nie wiem o kim mówisz Malfoy.
-O Fredzie Weasleyu.
Zobaczyłem zdziwienie na jej twarzy. Zaskoczyłem ją. Popatrzyła
na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Naprawdę nie zauważyłaś? –zapytałem i odszedłem nie
czekając na odpowiedź. Sam nie wiem po co to powiedziałem.
Wróciłem do pokoju wspólnego i usiadłem na kanapie.
-Smoku, co od ciebie chciała McGonagall? –zapytał z
ciekawością Blaise.
-Tylko powiedziała, że dzisiaj jest zebranie prefektów. Idziemy
na kolację?
Przyjaciel skinął głową i wyszedł z pokoju wspólnego. Podążyłem
za nim.
Usiedliśmy tam gdzie zwykle. Stół był już zastawiony, na
sali było dużo osób. Spokojnie jadłem kolację. dowcipkowałem z Zabinim. Dołączyła
się do nas Pansy. Od razu wstałem.
-Muszę iść na zebranie prefektów. Spotkamy się w pokoju
wspólnym –rzuciłem idąc w kierunku wyjścia. Poszedłem pod salę od transmutacji
i wszedłem tam. Wszyscy już byli, czekali tylko na mnie.
-Skoro pan Malfoy łaskawie zaszczycił nas swoją obecnością
to możemy zaczynać –powiedziała chłodno McGonagall. Nauczycielka dała każdemu
listę zakazanych przedmiotów. Mówiła za co mamy prawo odejmować punkty lub
dawać szlabany.
-W tym roku odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy. Organizuje go
Ariadne Green, więc ze wszystkimi pytaniami kierujcie się do niej. I nie mówcie
nikomu o Balu. Zostanie to ogłoszone w swoim czasie. Panno Granger, panie
Malfoy proszę jeszcze zostać. Reszta może iść.
Zaczekała aż prefekci opuszczą salę. Dopiero wtedy zaczęła
mówić.
-Jak wiecie co roku para prefektów naczelnych dostaje własne
dormitorium. Wy też macie ten przywilej.
Własne dormitorium? Brzmi nieźle. Do tego nie będzie tam
Parkions.
-Od jutra tam zamieszkacie. Wejście jest obok posągu
gargulca koło łazienki prefektów. Przepuści tylko was i osoby zaproszone.
To wszystko co powiedziała McGonagall brzmiało świetnie, ale
mi nie pasował jeden drobny szczegół.
-Ale pani profesor –odezwałem się. –Wejście? A nie wejścia?
Jest nas dwoje. Co to znaczy?
-To znaczy, panie Malfoy, że zamieszkacie razem. Możecie iść
się spakować.
-Ale pani profesor –powiedziała Granger. –Czy musimy tam
zamieszkać?
-Tak panno Granger. Musicie.
Dziewczyna zrezygnowała z prób przekonywania dyrektorki. Po prostu
wstała i wyszła. Wiedziałem, że nic nie zdziałam w tej sprawie. Ze złością
poszedłem do lochów.
Kiedy wszedłem do pokoju wspólnego zapanowała głucha cisza. Wszyscy
zauważyli moją minę. Wszedłem do swojego dormitorium. Miałem ochotę coś
rozwalić. Zamiast tego walnąłem z całej siły pięścią w ścianę głośno przekląłem.
Mogłem mieszkać z każdym, ale dlaczego akurat z Granger?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz