środa, 26 września 2012

ROZDZIAŁ 9

Wszyscy zamilkli. Nie żyje. Ta dziewczyna nie żyje. Została zamordowana. Wpatrywałam się w jej zimne, nieruchome ciało.
-Jak to się stało? –zapytałam cicho.
-Znalazł ją pan Malfoy. Lepiej wracajcie do szkoły.
Tłum się rozszedł. Wszyscy byli poruszeni.
-Tego się obawialiśmy. Teraz okazuje się, że słusznie. Albo na wolności są jacyś słudzy Voldemorta, albo to jakiś nowy szaleniec.
Profesor McGonagall popatrzyła na nas.
-Lepiej wracajcie do szkoły.
Wraz z Ginny ruszyłam do Hogwartu. Za nami szedł Malfoy, ale zachowywał dystans. Dopiero kiedy weszłyśmy do szkoły odezwała się Ginny.
-Hermiono, ja już pójdę, dobrze?
Kiwnęłam głową. W oczach przyjaciółki zobaczyłam strach.
Poszłam na piąte piętro, do swojego dormitorium. Usiadłam na kanapie. Wystarczyło, że zamknęłam oczy, a widziałam ciało dziewczynki. Usłyszałam Dracona.
-Jak to się stało? –zapytałam cicho. Chłopak usiadł koło mnie.
-Wracałem z Hogsmead. Nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk. Dochodził on z drogi przede mną. Pobiegłem tam. Kiedy ją zobaczyłem była już martwa.
Zacisnęłam na chwilę powieki. To był błąd. Ale Malfoy nie skończył na tym opowieści.
-Nie mówiłem o tym nikomu, ale na jej ciele leżało to.
Rzucił mi coś na kolana. To była jakaś kartka. Pisały na niej te słowa.

Ta dziewczyna to tylko przypadkowa ofiara.
 Będzie ich o wiele więcej, dopóki nie odpłacicie
 za to, co zrobiliście.
Radzę wam uważać, albo drogo za to zapłacicie.
                                                                                 A. G.
Popatrzyłam na kartkę z szeroko otwartymi oczami. Poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku. Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego się stało. Przecież wszyscy myśleli, że wraz ze śmiercią Voldemorta skończyły się kłopoty. A tu się okazuje, że to dopiero początek.
Nie mogłam znieść samotności. Wyszłam z pokoju i poszłam do wieży Gryffindoru. Jako prefekt naczelny znałam hasło. Weszłam do pokoju wspólnego. Wokół Ginny siedzieli Harry, Ron i bliźniacy.
-O, Hermiono, dobrze, że jesteś –powiedział Fred. –Ginny nie chce rozmawiać. Nie wiemy co się stało. Ale ty z nią byłaś w Hogsmead, więc może nam powiesz?
Popatrzyłam na nich uważnie. Wzięłam głęboki wdech.
-Jedna z trzecioklasistek została zamordowana –wyrzuciłam z siebie jednym tchem. Chłopcy wytrzeszczyli oczy.
-C... co? –zapytał Harry patrząc na mnie z osłupieniem. –To niemożliwe. Voldemorta już nie ma.
Moja mina upewniła go, że mówię prawdę. Wyglądał na zszokowanego. Inni zresztą też. Opowiedziałam im krótko co się stało.
-Znalazł ją Malfoy? –zapytał George. –MALFOY?
-Tak, Malfoy –odpowiedziałam niecierpliwie. Nie powiedziałam im o kartce, a powinnam. Usiedli. Postanowiłam im to zdradzić.
-Jest jeszcze coś. To leżało na jej ciele.
Podałam im kartkę. Kiedy już przeczytali, odezwała się Ginny.
-Musisz o tym powiedzieć profesor McGonagall –powiedziała chrapliwym głosem. –Ona musi się o tym dowiedzieć.
Popatrzyła na mnie uważnie.
-Dobrze –odparłam zrezygnowanym tonem. –Powiem.
Wstałam i wyszłam z wieży. Kierowałam się w stronę gabinetu dyrektora. Po drodze spotkałam nauczycielkę.
-Pani profesor! –zawołałam.
-Czy coś się stało panno Granger?
-Chodzi o to, że na ciele tej dziewczynki ktoś zostawił kartkę.
Podałam ją dyrektorce. Szybko przebiegła wzrokiem po kartce.
-Dziękuję panno Granger. To się bardzo przyda.
Odeszła. Poszłam do swojego dormitorium. Zamknęłam się w pokoju. Po upływie kilku minut usłyszałam krzyk Malfoya.
-Ktoś do ciebie Granger!
Weszłam do pokoju wspólnego. Stał tam Fred.
-Może się przejdziemy? –zapytał.
-Jasne.
Wyszłam z dormitorium i wraz z rudzielcem ruszyłam w stronę błoni. Szliśmy w ciszy. Fred zatrzymał się dopiero przy jeziorze.
-O co chodzi? –zapytałam.
-Tak tylko pogadać chciałem –odpowiedział tylko. –Idziesz jutro do Hogsmead?
-O ile nas puszczą. Po tym co się stało nie jestem taka pewna.
Chłopak otoczył mnie ramieniem. Wpatrywałam się w gładką taflę wody myśląc o wydarzeniach tego dnia.
***
(Ron Weasley)

Wyglądałem przez okno wieży Gryffindoru. Miałem stąd widok na jezioro. Mimo, że było już późno, księżyc świecił tak mocno, że wyraźnie widziałem co się dzieje na dworze. Przez cały czas nie mogłem uwierzyć w to co widziałem. Patrzyłem mściwie na postacie stojące przy brzegu jeziora. Na moją byłą dziewczynę i starszego brata.

środa, 19 września 2012

ROZDZIAŁ 8

Kolejne dni minęły spokojnie. Wszyscy z utęsknieniem wyczekiwali pierwszego wypadu do Hogsmead. Ja również. Przez następne dwa dni zdążyłem się przyzwyczaić do mieszkania z Granger. okazała się być bardzo pomocna. Kiedy robiłem zadania domowe zawsze zaglądała mi do pracy i mnie poprawiała, chociaż jej o to nie prosiłem. Najwidoczniej taka po prostu była. Dokończyliśmy pracę na obronę przed czarną magią. Przez te dni odnosiliśmy się do siebie nawet z serdecznością. W końcu mieszkamy razem więc ciągłe obrażanie siebie nawzajem nie wchodziło w grę.
W końcu nadszedł dzień wypadu do Hogsmead. Postanowiłem wpaść do Trzech Mioteł. Wraz z Zabinim i Goylem zamówiliśmy po kremowym piwie. W barze panowała miła atmosfera. W końcu nie było już Voldemorta. Jego zwolennicy zostali wyłapani. Wraz z moim ojcem. Jednak wszystkich to cieszyło. W końcu to koniec strasznych wypadków, tajemniczych śmierci i zniknięć. Madame Rosmerta postawiła przed nami trzy kufle z piwem. Uśmiechnęła się do mnie.
Drzwi się otworzyły, do baru weszła Granger z Wiewiórą. Zajęły wolny stolik. Ostatnio często myślałem o Granger. zastanawiało mnie dlaczego. Niby to szlama, ale czy jest gorsza ode mnie? Nie, nie jest. Od pewnego czasu przestawało mnie obchodzić, czy ktoś jest mugolakiem, czy czarodziejem czystej krwi. Zaczynałem myślec jak moja matka. Jaj nie obchodziło to co ojciec wpajał we mnie od urodzenia. Jej zdaniem pochodzenie nie miało znaczenia.
-Smoku, Granger się na ciebie gapi.
To Zabini się odezwał.
-Co? –zapytałem ze zdziwieniem. Lekko wskazał głową coś za sobą. Faktycznie, Granger siedziała przy jednym ze stolików i się na mnie patrzyła. Kiedy uchwyciła moje spojrzenie odwróciła wzrok, lekko się przy tym rumieniąc. Popatrzyłem na Zabiniego.
-Startujesz do drużyny Quidicha? –zapytał Blaise.
-No jasne. W tym roku rozwalimy Gryffindor.
Przyjaciel w pełni się ze mną zgadzał. Gryfoni nie mają szans. Nie tym razem. Przez całe wakacje ćwiczyłem tylko po to aby zobaczyć minę Pottera kiedy będę odbierał puchar Quidicha.
Wyszliśmy z Trzech Mioteł. Poszedłem do Miodowego Królestwa. Kupiłem jedno z cukrowych piór Deluxe.
-Draco wracamy? –zapytał Zabini.
-Idźcie beze mnie. Spotkamy się w Wielkiej Sali –powiedziałem. Odeszli. Poszedłem w stronę Wrzeszczącej Chaty, na obrzeża wioski. Stanąłem na wzgórzu i patrzyłem na stary, rozpadający się budynek. Nagle ze strony drogi doszedł do mnie głośny krzyk.
***
Przez kolejne dwa dni pogodziłam się, że muszę mieszkać z Malfoyem. Starałem się z nim zbyt często nie rozmawiać, ale nie mogłam się powstrzymać od poprawiania mu błędów w pracach domowych. Taka jestem. Nie mogłam doczekać się weekendu. Miało się wtedy odbyć pierwsze w tym roku wyjście do Hogsmead.
Nadeszła sobota. Wraz z Ginny ruszyłam drogą prowadzącą do wioski. Najpierw postanowiłyśmy pójść do Trzech Mioteł. Zajęłyśmy wolny stolik. Ruda poszła zamówić po kuflu piwa kremowego. Wtedy go zauwarzyłam. Siedział z Zabinim i Goylem. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nagle Draco popatrzył na mnie. Szybko odwróciłam głowę lekko się przy tym rumieniąc. Czemu nie potrafię nad tym panować? Ginny usiadła naprzeciwko mnie.
-Będziesz na testach  do drużyny Quidicha? –zapytałam Rudą.
-No jasne. Nie mogę się doczekać treningów.
Zmieniłam temat.
-Co między tobą i Harrym?
Dziewczyna popatrzyła na mnie. W jej oczach zobaczyłam smutek. W tym Momocie żałowałam, że o to zapytałam.
-Przepraszam –powiedziałam cicho. Ruda uśmiechnęła się lekko.
-Nic się nie stało. Nie masz za co przepraszać. To zrozumiałe, że chcesz wiedzieć. W końcu jesteśmy przyjaciółkami.
Popatrzyłam na nią. Mówiła szczerze.
-To co między wami?
-Nic. Kompletnie nic. Ja go po prostu nie interesuję. Nie jestem w jego typie. Czasem mam wrażenie, że brakuje mu Cho.
Wiedziałam, że ją to boli. Kochała Harry’ego od samego początku. A on nie był nią zainteresowany. W oczach Ginny zobaczyłam łzy. Nie mogłam patrzeć na cierpienie mojej przyjaciółki.
-Wracamy do szkoły? –zapytałam szybko. Przyjaciółka zgodziła się. Wyszłyśmy z Trzech Mioteł.
W połowie drogi musiałyśmy się zatrzymać. Przejście zagradzali ludzie. Stali tam profesor Slughorn, Hagrid i profesor McGonagall. Zebrało się też sporo uczniów. Patrzyli na coś co leżało na ziemi. Wraz z Ginny podeszłyśmy do tłumu. Ku mojemu przerażeniu na trawie leżała nieruchomo jakaś trzecioklasistka.
-Czy ona… ? –zapytałam gajowego. Przez chwile panowało milczenie. Ciszę przerwała profesor McGonnagall. Grobowym tonem powiedziała to czego wszyscy się obawiali.
-Nie żyje.

ROZDZIAŁ 7

Obudziłam się wcześnie rano. Śniło mi się, że będę musiała mieszkać z Malfoyem. Po chwili dotarło do mnie, że to nie był sen. Szybko weszłam do łazienki i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Umyłam zęby i uczesałam się. Wyszłam z pomieszczenia i podeszłam do wyjścia z wieży.
-Hej Hermiono –powiedział wesoło Fred. Nawet na niego nie spojrzałam. Podeszłam do dziury pod portretem. –Gdzie idziesz? –zawołał. Odwróciłam się na pięcie. Tym pytaniem mnie rozzłościł.
-A co, nie mogę już iść na śniadanie?! –wrzasnęłam ze złością. Szybko opuściłam wieżę. Zbiegłam po schodach i weszłam do Wielkiej Sali.
Usiadłam przy stole. Po chwili dosiadła się do mnie Ginny.
-Cześć Hermiono –powiedziała przyjaźnie. Nie odpowiedziałam. Byłam zbyt wkurzona. Wstałam i poszłam po książki. Szybko je wzięłam i ruszyłam w kierunku sali od zaklęć. Dotarłam tam jako pierwsza. Usiadłam na ławce i czekałam. Zobaczyłam Harry’ego i Rona. Chłopcy nie podeszli do mnie, chyba rozmawiali z Ginny. Drzwi do sali się otworzyły. Szybko weszłam do środka i zajęłam miejsce najbardziej oddalone od Dracona. Miałam go dość. Wraz ze mną usiadli Harry i Ron.
Zaczęła się lekcja. Nie robiliśmy nic nowego, powtarzaliśmy zaklęcia, których nauczyliśmy się w szóstej klasie. Wszystko pamiętałam. Lekcja szybko minęła. Opuściłam salę jako jedna z ostatnich.
-Widzę, że jesteś tak wkurzającą osobą, że nawet nie masz już przyjaciół –powiedział Malfoy. Stał w rogu i mi się przyglądał. Słyszałam go wyraźnie.
-A ty jesteś wredny i cyniczny. Tak jak twój ojciec śmierciożerca. Zasłużył na to co dostał.
-Nie obrażaj mojego ojca.
Popatrzyłam na niego.
-A co mi zrobisz?
Chłopak doskoczył do mnie i złapał za gardło.
-Nigdy nie obrażaj mojej rodziny –powiedział. Poczułam ból, zaczynałam się dusić. Chłopak mnie puścił i poszedł. Złapałam się za szyję i zaczęłam ją pocierać. Poleciały mi łzy. Osunęłam się na ziemię. Płakałam.
***
Kiedy się obudziłem nadal byłem wkurzony. Wstałem i szybko się ubrałem. Poszedłem na śniadanie. Sam. Usiadłem przy stole. W sali byli już Blaise i Goyle. Nic nie powiedzieli kiedy przyszedłem. Nadal nie wiedzieli, że mam się przeprowadzić. Nie zamierzałem im jeszcze mówić.
Po śniadaniu poszedłem na zaklęcia. Pod salą zauważyłem Granger. widać było, że jest zła. Więc jej też jeszcze nie przeszło. Otworzyły się drzwi. Weszliśmy do klasy. Usiadłem w jednej z ostatnich ławek. Kątem oka zauważyłem, że Granger zajęła miejsce najbardziej oddalone ode mnie.
-Na dzisiejszej lekcji powtórzymy czego nauczyliśmy się w poprzedniej klasie –powiedział wesoło profesor Flitwick. Zaczęliśmy powtarzać zaklęcia, jedno po drugim. Z ulgą opuściłem salę. najdziwniejsze było to, że Granger wyszła jako jedna z ostatnich. Dziewczyna mnie zauważyła.
-Widzę, że jesteś tak wkurzającą osobą, że nawet nie masz już przyjaciół –powiedział Malfoy. Stał w rogu i mi się przyglądał. Słyszałam go wyraźnie –powiedziałem cicho.
-A ty jesteś wredny i cyniczny. Tak jak twój ojciec śmierciożerca. Zasłużył na to co dostał.
To nie zdenerwowało.
-Nie obrażaj mojego ojca.
Popatrzyła na mnie.
-A co mi zrobisz?
Doskoczyłem do niej i złapałem za gardło.
-Nigdy nie obrażaj mojej rodziny –powiedziałem. Puściłem ją i odszedłem. Z daleka usłyszałem szloch szlamy. Pobiegłem do dormitorium. Jestem idiotą. Po co w ogóle się odezwałem? Położyłem się na łóżku. Doszedłem do wniosku, że jestem dokładnie taki jak mówiła Granger. od samego początku ją raniłem. Dziś znów płakała. Przeze mnie.
***
Nie wiem jak doszłam do dormitorium. Nie wiem co się ze mną działo po spotkaniu z Malfoyem. Jednak leżałam na łóżku w moim dormitorium w wieży Gryffindoru. Właśnie opuszczałam numerologię. Pomyślałam, że jestem słaba. Znów płakałam przez Malfoya, a przecież obiecałam sobie, że już nie będę. Jestem beznadziejna.
Minęło już piętnaście minut lekcji więc zrezygnowałam z pójścia na zajęcia. Leżałam na łóżku i patrzyłam bezmyślnie w sufit. Dopiero gdy nadeszła pora obiadu wstałam i powlokłam się do wielkiej sali.
Reszta lekcji minęła mi w spokoju. Szybko zjadłam kolację i poszłam do dormitorium. Wzięłam kufer i usiadłam na fotelu przy kominku. Nie byłam gotowa stąd wyjść. Obok mnie usiedli Harry, Ron i Ginny. Fred i George stanęli za mną.
-Hermiono co ci jest? –zapytała Ruda.
-Nie wiem o co ci chodzi –odpowiedziałam udając zdziwienie.
-Przez cały dzień chodzisz rozdrażniona –odparła Ginny. Ron zauważył kufer.
-Wywalili cię? –zapytał. Siostra uderzyła go.
-Czy coś się stało ?–zapytała. Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam im to.
-Będę mieszkać z Malfoyem.
W pokoju wspólnym zapanowała cisza. Teraz patrzyli na mnie nie tylko moi przyjaciele, ale także wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu. Wstałam z fotela i wzięłam kufer. Odprowadzana wieloma spojrzeniami wyszłam na korytarz. Poszłam na piąte piętro w stronę łazienki prefektów. Z naprzeciwka nadchodził Malfoy. Stanęliśmy przed posągiem. Miałam nadzieję, że nic się nie stanie. Ale gargulec się odezwał.
-Panno Granger, panie Malfoy zapraszam.
Odsłonił wejście. Pomieszczenie w jakim się znalazłam było piękne. Ciemnofioletowe ściany, miękkie kanapy i fotele, rzeźbiony kominek. Duża łazienka i osobne pokoje. Nie będzie tak źle. Z tą myślą zasnęłam.

wtorek, 18 września 2012

ROZDZIAŁ 6

Siedziałem przy stole w Wielkiej Sali i jadłem obiad. Nagle odezwał się Zabini.
-Ej, Smoku, Granger już jest.
Odwróciłem głowę. Faktycznie, dziewczyna siedziała obok Wiewióry. Już wyszła ze skrzydła szpitalnego.
Spokojnie dokończyłem jeść. Poszedłem po książki. Wolno zmierzałem w stronę sali od transmutacji. Wszedłem pięć minut po rozpoczęciu lekcji.
-Panie Malfoy –nauczycielka zwróciła się do mnie. –Za spóźnienie Slytherin traci pięć punktów. Siadaj.
Zająłem swoje miejsce. Granger obdarzyła mnie pogardliwym spojrzeniem. Nie zwróciłem na to uwagi. Co mnie obchodzi zdanie tej durnej szlamy. Na lekcji nic nie mówiłem ani nie robiłem. Nie słuchałem dyrektorki. Kiedy lekcja dobiegła końca, poczułem wielką ulgę.
-Panno Granger, panie Malfoy, proszę na chwilę zostać.
Odwróciłem się. Czyżby chciała mi nagadać za to, że jej nie słuchałem? Podszedłem do biurka.
-Dziś wieczorem odbędzie się zebranie prefektów. W tej sali.
Gdy tylko McGonagall to powiedziała, Granger szybko wyszła z pomieszczenia. Podążyłem za nią.
-Ej, Granger –zawołałem kiedy byliśmy daleko od klasy transmutacji. –Co się tak spieszysz? Boisz się, że twój chłopak będzie się martwił?
Dziewczyna nie wiedziała o co mi chodzi.
-Nie wiem o kim mówisz Malfoy.
-O Fredzie Weasleyu.
Zobaczyłem zdziwienie na jej twarzy. Zaskoczyłem ją. Popatrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Naprawdę nie zauważyłaś? –zapytałem i odszedłem nie czekając na odpowiedź. Sam nie wiem po co to powiedziałem.
Wróciłem do pokoju wspólnego i usiadłem na kanapie.
-Smoku, co od ciebie chciała McGonagall? –zapytał z ciekawością Blaise.
-Tylko powiedziała, że dzisiaj jest zebranie prefektów. Idziemy na kolację?
Przyjaciel skinął głową i wyszedł z pokoju wspólnego. Podążyłem za nim.
Usiedliśmy tam gdzie zwykle. Stół był już zastawiony, na sali było dużo osób. Spokojnie jadłem kolację. dowcipkowałem z Zabinim. Dołączyła się do nas Pansy. Od razu wstałem.
-Muszę iść na zebranie prefektów. Spotkamy się w pokoju wspólnym –rzuciłem idąc w kierunku wyjścia. Poszedłem pod salę od transmutacji i wszedłem tam. Wszyscy już byli, czekali tylko na mnie.
-Skoro pan Malfoy łaskawie zaszczycił nas swoją obecnością to możemy zaczynać –powiedziała chłodno McGonagall. Nauczycielka dała każdemu listę zakazanych przedmiotów. Mówiła za co mamy prawo odejmować punkty lub dawać szlabany.
-W tym roku odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy. Organizuje go Ariadne Green, więc ze wszystkimi pytaniami kierujcie się do niej. I nie mówcie nikomu o Balu. Zostanie to ogłoszone w swoim czasie. Panno Granger, panie Malfoy proszę jeszcze zostać. Reszta może iść.
Zaczekała aż prefekci opuszczą salę. Dopiero wtedy zaczęła mówić.
-Jak wiecie co roku para prefektów naczelnych dostaje własne dormitorium. Wy też macie ten przywilej.
Własne dormitorium? Brzmi nieźle. Do tego nie będzie tam Parkions.
-Od jutra tam zamieszkacie. Wejście jest obok posągu gargulca koło łazienki prefektów. Przepuści tylko was i osoby zaproszone.
To wszystko co powiedziała McGonagall brzmiało świetnie, ale mi nie pasował jeden drobny szczegół.
-Ale pani profesor –odezwałem się. –Wejście? A nie wejścia? Jest nas dwoje. Co to znaczy?
-To znaczy, panie Malfoy, że zamieszkacie razem. Możecie iść się spakować.
-Ale pani profesor –powiedziała Granger. –Czy musimy tam zamieszkać?
-Tak panno Granger. Musicie.
Dziewczyna zrezygnowała z prób przekonywania dyrektorki. Po prostu wstała i wyszła. Wiedziałem, że nic nie zdziałam w tej sprawie. Ze złością poszedłem do lochów.
Kiedy wszedłem do pokoju wspólnego zapanowała głucha cisza. Wszyscy zauważyli moją minę. Wszedłem do swojego dormitorium. Miałem ochotę coś rozwalić. Zamiast tego walnąłem z całej siły pięścią w ścianę głośno przekląłem. Mogłem mieszkać z każdym, ale dlaczego akurat z Granger?

poniedziałek, 17 września 2012

ROZDZIAŁ 5

Obudziłam się w skrzydle szpitalnym. Jak ja się tutaj znalazłam?
-Co się stało? –zapytałam pielęgniarkę.
-Zemdlałaś, moja droga. Trochę tu poleżysz.
-Kto mnie przyniósł? –pytałam dalej. Musiał ktoś to zrobić. Pani Pomfley nie odpowiedziała. Szperała w jednej z szafek. Wyjęła z niej opakowanie z jakimś syropem. Wlała go do szklanki z sokiem dyniowym.
-Wypij to, ból zaraz minie.
Dopilnowała mnie abym wypiła wszystko, co do kropli.
-Potłukłaś się. Spadłaś ze schodów.
-Jak się tu znalazłam? –nie dawałam za wygraną.
-Znalazł cię pan Malfoy i przyniósł tutaj. Zaraz może ci to opowiedzieć. Czeka przed drzwiami. Zawołam go.
Pielęgniarka odeszła. Malfoy? Dlaczego on? Chłopak wszedł do skrzydła szpitalnego.
-Jak się czujesz? –zapytał. Nie zwróciłam na to uwagi.
-Co ty tutaj robisz?
Postanowiłam zadać to pytanie od razu.
-Słuchaj, nie byłoby mnie tu gdyby Sanchez nie przydzieliła mi ciebie jako parę do projektu.
Patrzę na niego uważnie.
-Jakiego projektu?
-Mamy opisać wszystkie zaklęcia niewybaczalne. Za tydzień mamy to oddać.
-Ok.
Chciałam żeby już sobie poszedł. Draco odwrócił się i szybko opuścił pomieszczenie. Nigdy nie sądziłam, że byłby zdolny mi pomóc. Czyżby naprawdę się zmienił?
~*~
Następnego dnia wyszłam ze skrzydła szpitalnego. Miałam kilka dużych siniaków, ale nic poz tym. Weszłam do pokoju wspólnego. Od razu zobaczyli mnie Harry i Ginny.
-Hermiono, nic ci nie jest? –zapytała Ruda.
-Nie nic. Mam tylko kilka siniaków.
-Co się stało.
-Spadłam ze schodów.
-Kto cię zaniósł do skrzydła szpitalnego? –odezwał się Harry. Patrzył na mnie uważnie.
-Nie mam pojęcia kto to zrobił –powiedziałam. –Myślałam, że to wy.
Dobrze, że umiałam kłamać. Chłopak spojrzał mi prosto w oczy i odszedł. Udało mi się. Nie wiedzą kto to zrobił, ani, że kłamałam.
Poszłam na runy. Za chwilę się zaczną. Na lekcji nie robiliśmy niczego nowego, więc mogłam rozmyślać do woli. Jedno pytanie nie dawało mi spokoju. Dlaczego Malfoy to zrobił? Czyżby miał jakieś ludzkie odruchy? Na to wygląda. Ale moim zdaniem to i tak zwykła świnia. Lekcja się skończyła, poszłam do Wielkiej Sali na obiad. Usiadłam koło Ginny. Spokojnie jadłam sałatkę. Nie byłam głodna. Naszą następną lekcją miała być transmutacja, oczywiście ze Ślizgonami. Niechętnie wstałam i poszłam pod sale. Zebrali się tam już prawie wszyscy uczniowie. Drzwi się otworzyły, profesor McGonagall zaprosiłam nas do środka. Powlokłam się do piątej ławki, którą dzieliłam z Malfoyem. Usiadłam i wyjęłam książki. Lekcja się zaczęła, a miejsce obok było nadal puste. Może nie przyjdzie? W tym momencie otworzyły się drzwi i do sali wszedł nie kto inny jak Draco Malfoy.
-Panie Malfoy –nauczycielka zwróciła się do Ślizgona. –Za spóźnienie Slytherin traci pięć punktów. Usiądź.
Chłopak zajął miejsce koło mnie. Obdarzyłam go jednym ze swoich pogardliwych spojrzeń. W ogóle nie zwrócił na mnie uwagi. To nawet lepiej.
Lekcja minęła spokojnie. Ale profesor McGonagall znów mnie zaskoczyła.
-Panno Granger, panie Malfoy, proszę na chwilę zostać.
Co, dlaczego ja?
-Dziś wieczorem odbędzie się zebranie prefektów. W tej sali.
Skinęłam głową i szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia.
-Ej, Granger –zawołał Malfoy kiedy byliśmy daleko od sali. –Co się tak spieszysz? Boisz się, że twój chłopak będzie się martwił?
O co mu chodzi?
-Nie wiem o kim mówisz Malfoy.
-O Fredzie Weasleyu.
Tym mnie zaskoczył. Popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Naprawdę nie zauważyłaś?
To mówiąc odszedł. Fred? Nie, na pewno nie. Rozmyślając o tym co mi powiedział Ślizgon wróciłam do wieży.
-Hermiono, jesteś już –powiedział Fred. –Co od ciebie chciała McGonagall? Czyżbyś czymś jej podpadła? –zapytał z uśmiechem.
-Nie, dziś będzie zebranie prefektów. Chciała mnie o tym poinformować.
Chłopak był zawiedziony.
-A ja już myślałem….
Nie musiał kończyć. Wiedziałam o co mu chodzi. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na fotelu przy kominku. Ktoś wszedł do pokoju wspólnego. Była to Ginny. Podeszłam do niej.
-Hermiono idziemy na kolację? Padam z głodu.
-Jasne.
-Poczekaj, tylko odłożę rzeczy.
Mówiąc to Ruda pobiegła do dormitorium. Szybko wróciła. Poszłyśmy do Wielkiej Sali.
Kolację jadłyśmy w dobrym humorze. Kiedy już skończyłam, wstałam.
-Sorki Ginny, ale muszę iść do McGonagall. Mamy zebranie prefektów.
Popędziłam do klasy transmutacji. Weszłam tam jako jedna z pierwszych. Po chwili w sali byli wszyscy oprócz Dracona. Chwile później drzwi się otworzyły. Ślizgon spokojnie usiadł na wolnym miejscu.
-Skoro pan Malfoy łaskawie zaszczycił nas swoją obecnością to możemy zaczynać.
Nauczycielka dała każdemu listę zakazanych przedmiotów. Mówiła za co mamy prawo odejmować punkty lub dawać szlabany.
-W tym roku odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy. Organizuje go Ariadne Green, więc ze wszystkimi pytaniami kierujcie się do niej. I nie mówcie nikomu o Balu. Zostanie to ogłoszone w swoim czasie. Panno Granger, panie Malfoy proszę jeszcze zostać. Reszta może iść.
Poczekała aż prefekci opuszczą salę i dopiero wtedy zaczęła mówić.
-Jak wiecie co roku para prefektów naczelnych dostaje własne dormitorium. Wy też macie ten przywilej.
Własne dormitorium? Super. Cały pokój tylko dla mnie.
-Od jutra tam zamieszkacie. Wejście jest obok posągu gargulca koło łazienki prefektów. Przepuści tylko was i osoby zaproszone.
-Ale pani profesor –odezwał się Malfoy. –Wejście? A nie wejścia? Jest nas dwoje. Co to znaczy?
-To znaczy panie Malfoy, że zamieszkacie razem. Możecie iść się spakować.
-Ale pani profesor –odezwałam się. –Czy musimy tam zamieszkać?
-Tak panno Granger. Musicie.
Po minie dyrektorki zobaczyłam, że nie zmieni zdania. Szybko wyszłam z sali. Byłam wściekła. Stanęłam przed portretem Grubej Damy.
-Hasło? –zapytał obraz.
-Eliksir wieloskokowy –warknęłam. Weszłam do pokoju wspólnego i usiadłam na fotelu.
-Hermiono co się stało? Dostałaś dziewięć punktów na dziesięć z możliwych z jakiegoś sprawdzianu? –zapytał Ron ze złośliwym uśmiechem.
-Zamknij się, Ronald.
Wstałam i poszłam do dormitorium. Otworzyłam szafę i zaczęłam się pakować. Dopiero jutro tam się przeprowadzę, ale wolałam być gotowa. Kiedy już wszystko spakowałam, zatrzasnęłam wieko kufra, wzięłam kosmetyczkę i poszłam do łazienki prefektów aby się umyć. Na szczęście była pusta. Zamknęłam drzwi i wlałam do wanny, wielkości małego basenu, gorącej wody. Na powierzchni było mnóstwo piany.
Siedziałam łazience jakieś pół godziny. Następnie wyszłam z wody i się przebrałam. Umyłam zęby i poszłam do wieży. Od razu skierowałam się do dormitorium i położyłam na łóżku. Próbowałam zasnąć.
Do pokoju weszły moje dotychczasowe współlokatorki –Lavender Brown, Parvati Patil, Rachel Drew i Sophie Blue.
-Czy Hermiona już śpi? –zapytała cicho Sophie.
-Chyba tak –usłyszałam głos Lavender. Dziewczyny położyły się i zaczęły cicho rozmawiać.
-Współczuję Hermionie, że musi siedzieć z Malfoyem. On jest taki wredny –powiedziała Rachel.
-No niby tak, ale za to jak wygląda –rozmarzyła się Parvati. –Musicie przyznać, że jest strasznie przystojny.
Dziewczyny przytaknęły. Skąd taki temat? I że niby Malfoy? Przystojny? Nie spodziewałam się tego po moich koleżankach. Że będą rozmawiać o Ślizgonie i zachwycać się jego urodą. Ale w duchu przyznałam im rację. Zasnęłam myśląc o pewnej osobie.

sobota, 15 września 2012

ROZDZIAŁ 4

Gdy tylko usłyszałam dzwonek oznaczający koniec lekcji szybko wrzuciłam książki do torby. Opuściłam salę nie oglądając się za siebie. Zmierzałam do wieży Gryffindoru. Weszłam do dormitorium, odłożyłam książki i wraz z Ginny poszłam na obiad. Przy stole zajęłam miejsce koło Rudej.
-Jaką lekcję będziesz teraz miała? –zapytałam.
-Transmutację. A ty?
-Dwie godziny eliksirów ze Ślizgonami.
Przyjaciółka popatrzyła na mnie smutno. Współczuła mi. Nikt nie lubi uczniów ze Slytherinu.
-Muszę iść po książki. Za chwilę zaczyna się lekcja.
Popędziłam do wieży. Wbiegłam do dormitorium, wzięłam torbę i pobiegłam pod salę od eliksirów. W samą porę. Drzwi się otworzyły. Stanął w nich profesor Slughorn.
-Zapraszam, zapraszam.
Wszyscy weszli do klasy. Zajęłam miejsce obok Harry’ego. Po mojej drugiej stronie usiadł Fred, a koło niego George. Byłam pewna, że usiedli tu tylko po to, żeby robić to co ja.
Profesor odchrząknął.
-Waszym zadaniem na dzisiejszej lekcji jest uwarzenie Felix Felicis znanego jako Płynne Szczęście. Instrukcje znajdziecie w podręczniku na stronie piętnastej, a składniki w kredensie. Zaczynajcie.
Otworzyłam podręcznik na podanej stronie. Sposób przygotowania tego eliksiru był bardzo skomplikowany. Poszłam po składniki i zaczęłam pracę. Kątem oka zauważyłam, że Fred i George uważnie śledzą każdy mój ruch i dodają to, co ja. Nawet nie zaglądają do podręcznika.
-Musicie robić to co ja? Moglibyście zrobić ten eliksir sami.
Fred popatrzył na mnie z rozbawieniem.
-A myślisz, że po co tu siedzimy?
Pokręciłam tylko głową i zajęłam się pracą.
Pod koniec lekcji profesor Slughorn przechadzał się między stołami i sprawdzał co nam się udało zrobić. Gdy pochylił się nad moim kociołkiem, na jego twarzy zobaczyłam uśmiech.
-Brawo panno Granger. za ten eliksir zdobyła pani dwadzieścia punktów dla Gryffindoru. Albo nie, trzydzieści. Rzadko spotykam uczniów, którzy bezbłędnie zrobiliby Eliksir Szczęścia.
Uśmiechnęłam się. Udało mi się uwarzyć Felix Felicis.
Wraz z przyjaciółmi poszłam pod salę od obrony przed czarną magią. Mam świetny humor. Weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca.
-Witam na zajęciach obrony przed czarną magią. Nazywam się Isabel Sanchez i będę was uczyć tego przedmiotu.
Te słowa wypowiedziała kobieta stojąca przy biurku. Jednak odpowiedniejszym słowem byłoby dziewczyna. Na pierwszy rzut oka widać, że nie ma ona więcej niż dwadzieścia dwa lata.
-Ile ma pani lat? –zawołał ktoś z głębi sali.
-Dwadzieścia –odpowiedziała nauczycielka z uśmiechem. Zaczęła prowadzić lekcję. W połowie przerywa.
-Muszę was porozsadzać. Za dużo gadacie, za mało słuchacie. Panno Granger –powiedziała. Nawet zapamiętała jak się nazywam. Trudno się dziwić w końcu tyle razy zgłosiłam się na tej lekcji. –Pani usiądzie w piątej ławce. O tam.
Odwróciłam głowę. Ku mojemu przerażeniu nauczycielka wskazywała miejsce obok Dracona Malfoya. Biorę swoje rzeczy i niechętnie zajmuję miejsce obok chłopaka. On też nie jest zadowolony.
Kiedy lekcja się skończyła szybko poszłam do dormitorium. Usiadłam na fotelu przy kominku. Obok mnie usiadła Ginny.
-Jak ci minął dzień? –zapytała.
-Okropnie. Nie zgadniesz z kim siedzę na transmutacji i obronie przed czarną magią?
Dziewczyna popatrzyła się na mnie z uwagą.
-Z Draco Malfoyem.
Ukryłam twarz w dłoniach. Byłam załamana.
-Spokojnie, nie będzie tak źle. Chodźmy na kolację.
Podążam za przyjaciółką. Siadam przy stole i powoli zjadam kolację.
-Ginny, ja już pójdę, dobrze? –powiedziałam. Dziewczyna skinęła głową. Wyszłam z sali. Nie chciałam jeszcze wracać do dormitorium. Weszłam po schodach. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam, że spadam.
***
Kiedy tylko lekcja się skończyła Granger wrzuciła książki do torby i pospiesznie wyszła z sali. Nie dziwię się jej, że jest zła. Spokojnie włożyłem książki do torby. Spokojnie opuściłem pomieszczenie. Poszedłem do pokoju wspólnego. Odłożyłem rzeczy i ruszyłem do Wielkiej Sali. Usiadłem koło Zabiniego, tyłem do całej sali. Spokojnie jadłem kurczaka.
-Weź się pospiesz, Smoku, za chwilę zaczynają się eliksiry –powiedział zniecierpliwiony Blaise. Wstałem od stołu i wróciłem po książki do dormitorium. Wziąłem je i spokojnie poszedłem pod salę od eliksirów.
Drzwi się otworzyły. Profesor Slughorn zaprosił nas do środka. Zająłem miejsce w jednej z ostatnich ławek.
-Waszym zadaniem na dzisiejszej lekcji jest uwarzenie Felix Felicis znanego jako Płynne Szczęście. Instrukcje znajdziecie w podręczniku na stronie piętnastej, a składniki w kredensie. Zaczynajcie.
Otworzyłem podręcznik na podanej stronie. Jeszcze nigdy nie widziałem tak skomplikowanego przepisu. Zacząłem pracę.
Pod koniec lekcji profesor Slughorn przechadzał się między stołami. Zajrzał do mojego kociołka.
-Zapomnieł pan o ciemierniku, panie Malfoy.
Miał rację. Całkiem o tym zapomniałem. Jak na razie żaden eliksir nie wzbudził uznania w nauczycielu. Jednak kiedy zajrzał do kociołka Granger, szeroko się uśmiechnął.
-Brawo panno Granger. za ten eliksir zdobyła pani dwadzieścia punktów dla Gryffindoru. Albo nie, trzydzieści. Rzadko spotykam uczniów którzy bezbłędnie zrobiliby Eliksir Szczęścia.
Dziewczyna uśmiechnęła się z wyższością. Ze złością zatrzasnąłem podręcznik i poszedłem na lekcję obrony przed czarną magią.
Drzwi od sali się otworzyły. Weszliśmy do klasy. Zająłem miejsce w piątej ławce.
-Witam na zajęciach obrony przed czarną magią. Nazywam się Isabel Sanchez i będę was uczyć tego przedmiotu.
Te słowa wypowiedziała kobieta stojąca przy biurku. Jednak odpowiedniejszym słowem byłoby dziewczyna. Od razu widać, że jest bardzo młoda. I ładna.
-Ile ma pani lat? –zawołał ktoś z głębi sali.
-Dwadzieścia –odpowiedziała nauczycielka z uśmiechem. Zaczęła prowadzić lekcję. W połowie przerywa.
-Muszę was porozsadzać. Za dużo gadacie, za mało słuchacie. Panno Granger –powiedziała zwracając się do dziewczyny. –Pani usiądzie w piątej ławce. O tam.
Ku mojemu przerażeni nauczycielka wskazywała miejsce obok mnie. Granger niechętnie wzięła swoje rzeczy i zajęła wyznaczone miejsce. Była zła, zresztą nie tylko ona. Ja też nie byłem z tego powodu szczęśliwy.
Lekcja się skończyła. Szybko poszedłem do dormitorium i zostawiłem tam torbę. Wraz z Zabinim poszedłem na kolację. nie byłem zbyt głodny, przynajmniej nie teraz. Kiedy skończyłem jeść wyszedłem z Wielkiej Sali. Pierwsze co zobaczyłem to spadająca ze schodów Granger.

środa, 12 września 2012

ROZDZIAŁ 3

Podążałam drogą w lesie. U mego boku szedł Draco Malfoy. Trzymał mnie za rękę. Zastanawiałam się dokąd idziemy. Chłopak nie chciał mi tego zdradzić. Szliśmy tak przez jakąś godzinę. Potem drzew było coraz mniej. Dotarliśmy na piękną polanę. Płynął przez nią mały strumień. Wydawało mi się, że nic nie może zmącić mojego szczęścia. Ale wtedy , tuż przy granicy lasu, zobaczyłam Voldemorta. Celował różdżką w moich rodziców. Chciałam do nich pobiec, ale strumień stał się głęboką i szeroka rzeką. Nie mogłam jej przebyć. Stałam i patrzyłam na czarnoksiężnika zabijającego moją rodzinę. Nic nie mogłam zrobić.

Obudziłam się z krzykiem jednocześnie machając ręką. Strąciłam miskę z wodą, która rozpadła się z hukiem. Oddychałam szybko. Minęło trochę czasu zanim dotarło do mnie, że to co widziałam było tylko snem, a Lord Voldemort już nie żyje. Ta myśl sprawiła mi wielką ulgę. Chciałam jak najszybciej zapomnieć ten sen. Tym bardziej, że pojawił się w nim Malfoy.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem. Miałam fioletowe cienie pod oczami i bardzo rozczochrane włosy. Szybko zaczęłam je rozczesywać. Po tej czynności zdecydowałam się użyc trochę podkładu, aby zamaskować cienie. Mimo, że mam prawie idealnie czarne rzęsy to i tak je pomalowałam, aby były grubsze. Wyszłam z łazienki, ubrałam się i poszłam w kierunku Wielkiej Sali. Weszłam do środka. Przy stołach nie było wielu uczniów. Wszyscy chyba jeszcze spali. Usiadłam i zrobiłam sobie kanapkę z dżemem. Po namyśle zjadłam drugą. Popiłam je sokiem dyniowym.
Koło mnie usiedli Harry i Ron.
- Hermiono, tak wcześnie wstałaś? – zapytał Harry. Faktycznie, zazwyczaj na śniadanie przychodziłam później.
- Sama nie wiem… tak jakoś obudziłam się wcześniej.
Przez chwilę milczeliśmy. Następnie chłopcy zaczęli jeść. Harry starał się podtrzymywać rozmowę, ale nie szło mu to najlepiej. Nie tak dawno zerwałam z Ronem, bo nasz związek nie miał przyszłości. Niby jesteśmy przyjaciółmi, ale Ron nadal był na mnie zły. Nie dziwię mu się. Ja go już nie kochałam, a on wręcz przeciwnie. Nasz kontakt ogranicza się do powiedzenia „Cześć”.
Wstałam od stołu. Poszłam do dormitorium. Musiałam wziąć książki. Za chwilę będę miała pierwszą lekcję. Jest to zielarstwo z Puchonami. Cieszyłam się na myśl o tym. Jednak profesor Sprout kazała nam się rozdzielić na pary. W każdej miał być uczeń z Hufflepuffu i Gryffindoru. To się nie podobało nikomu.
- Tak będziecie mniej gadać – wyjaśniła nauczycielka.
Z ulgą poszłam na następną lekcję. Ale profesor McGonagall również nas zaskoczyła. Wszyscy usiedli. Ja zajęłam miejsce obok Harry’ego. I wtedy nauczycielka powiedziała straszną rzecz.
- Teraz was porozsadzam. Nie będziecie rozmawiać na moich lekcjach. Panno Brown – zwróciła się do Lavender. – Pani usiądzie z panną Parkions. Żadnych ale – uprzedziła dziewczynę. – Panno Granger, usiądzie pani z… z panem Malfoyem.
Otwieram szeroko oczy. Nie! Tylko nie z Malfoyem! Ale w tej sprawie moje zdanie się nie liczyło. Profesor McGonagall rozsadziła wszystkich. Harry trafił na Zabiniego, a Ron na Goyla. Szczęście miał George. Trafił na Ariadne Green, miłą Ślizgonkę.
Naszym zadaniem na lekcji była zamiana szczura w świnkę. Nie było to proste. Po kilku próbach udało mi się.
- Brawo, Granger – usłyszałam głos z prawej strony.
- Zamknij się, Malfoy – odpowiedziałam cicho. Chłopak uśmiechną się lekko. Wyglądał wtedy tak pięknie… Co ja plotę? Opanuj się panno Granger. Próbowałam skupić się na zaklęciu. Ale nie mogłam się powstrzymać przed zerkaniem na Drakona. Co się ze mną dzieje?
***
Zerwałem się wcześnie rano. Granger. Dlaczego nawiedziła mnie we śnie? Wstałem i poszedłem do łazienki. Popatrzyłem w lustro. Zobaczyłem to samo odbicie, tą samą twarz co zwykle. Ale w środku nie byłem taki jak wcześniej. Trochę się zmieniłem. Tylko nie wiem, czy na lepsze.
Wszedłem do dormitorium i ubrałem się. Poszedłem do pokoju wspólnego. Nie chciałem jeszcze iść na śniadanie. Usiadłem na kanapie. Próbowałem zapomnieć sen, ale nie mogłem. Granger. Przecież to zwykła szlama. Tak właśnie myślałem. Obok mnie usiadł Zabini.
- Idziemy na śniadanie?
- Dobra.
Wstałem i podążyłem za przyjacielem.
Usiedliśmy tam gdzie zwykle, czyli mniej więcej w połowie stołu. Zająłem miejsce tyłem do całej sali. Tak będzie bezpiecznej. Powoli jadłem śniadanie. Naszą pierwsza lekcją miała być transmutacja. Czyli miałem godzinę przerwy. I dobrze.
Wróciłem do pokoju wspólnego i usiadłem na kanapie. Miejsce koło mnie zajęła (na moje nieszczęście )Pansy.
- Hej Draco.
Nawet na nią nie spojrzałem. Po prostu wstałem i ruszyłem w kierunku mojego dormitorium. Musiałem od niej odpocząć.
Rzuciłem się na łóżko. Byłem niewyspany. Leżałem tak przez godzinę. Wtedy wziąłem książki i poszedłem pod salę od transmutacji. Wszyscy już tam byli. Od razu zauważyłem Granger. rozmawiała z Fredem Weasleyem. Boże, jak ten facet się do niej lepi. Nie wiem czemu, ale mnie to lekko denerwowało. Co się ze mną dzieje?
Otworzyły się drzwi od sali. Profesor McGonagall  zaprosiła nas do środka. Zająłem miejsce koło Blaisa. Pansy nie była przez to szczęśliwa. Nauczycielka popatrzyła na nas.
- Teraz was porozsadzam. Nie będziecie rozmawiać na moich lekcjach. 
Przez klasę przeszedł pomruk niezadowolenia. Będę siedział z Gryfonem. Gorzej być nie mogło.
- Panno Brown – zwróciła się do dziewczyny. – Pani usiądzie z panną Parkions. Żadnych ale – powiedziała widząc, że dziewczyny otwierają usta.
- Panno Granger, pani usiądzie z… z panem Malfoyem.
Nie dość, że będę siedział ze szlamą, to jeszcze z tą Granger. dziewczyna niechętnie wstała i zajęła miejsce obok mnie. Nie ona jedna była z tego powodu niezadowolona.
Na lekcji naszym pierwszym zadaniem było zmienienie szczura w świnkę. A było to strasznie trudne. Oczywiście jej się udało i to zaledwie po pięciu próbach.
- Brawo Granger – powiedziałem cicho. Dziewczyna odwróciła głowę.
- Zamknij się, Malfoy – odpowiedziała. Uśmiechnąłem się lekko. Kątem oka zauważyłem, że dziewczyna mi się przygląda. Do końca lekcji miałem dobry humor.

ROZDZIAŁ 2

Usiedliśmy w Wielkiej Sali. Talerze i półmiski były jeszcze puste. A byłam strasznie głodna. Najpierw musi się odbyć ceremonia przydziału. Klaskałam razem z resztą jak ktoś trafił do Gryffindoru. Ale tak naprawdę nie słuchałam. Bowiem wpatrzyłam się w Malfoya. Poznałam go po jego blond włosach. Siedział koło Zabiniego i Parkions. Nienawidzę tej dziewczyny. Lepi się do Malfoya, cały czas się mu polizuje.
Z zadumy wyrwały mnie oklaski innych osób znajdujących się na sali. Automatycznie do nich dołączyłam. Miałam nadzieję, że nikt nic nie zauważył. Jednak moje lekkie spóźnienie wystarczyło. Od razu zwrócili na to uwagę moi przyjaciele.
- Hermiono, co się dzisiaj z tobą dzieje?
Harry uważnie mi się przyglądał.
- Nie wyspałam się. Przez to jestem trochę nieprzytomna – powiedziałam z uśmiechem. Chyba uwierzyli. Tak myślę.
Po jedzeniu wstała profesor McGonagall. To ona jest obecną dyrektorką Hogwartu.
- Chciałam powiedzieć, że w tym roku prefektami naczelnymi zostali panna Granger i pan Malfoy. Dziękuję, możecie iść do dormitoriów.
Wszyscy zaczęli wstawać.
- Brawo, Hermiono.
Za sobą usłyszałam głos Freda. Odwróciłam się z uśmiechem.
- Dziękuję.
Wstałam od stołu i poszłam pierwsza. Prowadziłam pierwszoroczniaków do wieży Gryffindoru. Dobrze się z tym czułam. Zostałam stworzona do roli przywódcy.
***
Zająłem miejsce przy stole Slytherinu. Obok mnie usiadł Blaise i oczywiście Pansy. Czy ta dziewczyna da mi kiedyś spokój? Mam nadzieję, że tak.
Zaczęła się ceremonia przydziału. Nigdy mnie to nie interesowało więc nawet nie klaszczę. Kogo obchodzi, że ktoś trafił do Slytherinu? Na pewno nie mnie.
- Ej, Draco, patrz na Granger. Ale dziewczyna się zmieniła.
Odwróciłem głowę. Szybko znalazłem ją wśród innych Gryfonów. Faktycznie, zmieniła się i to bardzo.
- Władniała – dodał Blaise. W duchu z nim się zgadzałem, ale nigdy nie powiedziałbym tego na głos. To przecież zwykła szlama.
W końcu nadchodzi ten moment. Półmiski wypełniły się jedzeniem. Z ochotą zabieram się za kurczaka. Po jedzeniu wstała dyrektorka. Profesor McGonagall.
- Chciałam powiedzieć, że w tym roku prefektami naczelnymi zostali panna Granger i pan Malfoy. Dziękuję, możecie iść do dormitoriów.
Przez chwile nie wiedziałem o co chodzi. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że zostałem prefektem naczelnym. Wraz z Hermioną Granger.
- Ale ci się trafiło Draco.
Uśmiecham się lekko do Zabiniego. Wraz z nim poszedłem do dormitorium.
***
Weszłam przez dziurę za portretem i usiadłam na fotelu przy kominku. To moje ulubione miejsce. Jestem prefektem naczelnym! To wspaniałe. Ale bardziej mnie cieszy fakt, że na zebraniech prefektów będzie też Malfoy.
- Hemiono, masz bardzo dobry humor – powiedział Harry siadając na fotelu obok.
- Jestem prefektem naczelnym – powiedziałam z uśmiechem. – Bardzo mnie to cieszy.
- Jeszcze raz gratulacje – powiedział Harry. Posłałam mu piękny uśmiech.
- No, no, no. Chyba koniec z wybrykami George, bo jak ta mała się do nas dobierze – wtrącił z udawanym strachem Fred.
- Bardzo śmieszne – odpowiedziałam. – Ale na waszym miejscu naprawdę bym uważała – ostrzegłam ich. Jednak powiedziałam to z uśmiechem, wiec nie brzmiało to zbyt groźnie. Wstałam.
- Hermiono, gdzie ty idziesz?
- Jestem zmęczona, chyba się położę.
To mówiąc wstałam i weszłam po schodach do swojej sypialni. Na szczęście nikogo tam nie było. Przebrałam się i położyłam na łóżku. Musiałam się dowiedzieć.
***
Wszedłem do pokoju wspólnego i usiadłem na jednej z kanap. To nie był dobry dzien. Zebrało się zbyt wiele pytań.
- Ej, Draco, coś ty się tak zamyślił.
Odwróciłem głowę. To Zabini usiadł koło mnie.
- Wcale się nie zamyśliłem – odpowiedziałem lodowatym tonem.
- Ta, jasne…
Wstałem i wyszedłem z pokoju. Zmierzałem do łazienki prefektów na piątym piętrze. Wziąłem gorącą kąpiel. Pomogła mi się uspokoić. Kiedy już skończyłem, poszedłem prosto do dormitorium. Położyłem się i próbowałem zasnąć. Jednak myśli nie dawały mi spokoju.
Minęły już dwie godziny, a ja nadal nie byłem śpiący. Ze złością walnąłem pięścią w poduszkę. Granger. Przecież to zwykła szlama. Tysiąc razy gorsza ode mnie. Jak mogłem myśleć o kimś takim? Nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie.

poniedziałek, 10 września 2012

ROZDZIAŁ 1

Wysiadłam z auta. Wraz z mamą szłam na peron dziewięć i trzy czwarte. Stamtąd zabierze mnie czerwony ekspres prosto do Hogwartu. Pożegnałam się z nią szybko i przeszłam przez barierkę między peronem dziewiątym i dziesiatym. Przy pociągu stali Harry i Ron. Czekali na mnie.
- Cześć – powiedziałam wesoło. – Jak tam wakacje?
- Nawet nieźle. Pierwszy raz spędziłem je w spokoju – odpowiedział Harry. Na jego twarzy zobaczyłam ulgę.
- A ty Ron? – zwróciłam się do chłopaka.
- Dobrze. Byłem w Rumunii. Oglądałem smoki.
Pokiwałam głową. Też bym chciała je zobaczyć. Oczywiście, że kilka widziałam. Podczas Turnieju Trójmagicznego. Jednak pragnienie spędzenia zwykłego roku było silniejsze. Czyli roku bez smoków, trójgłowych psów, de mentorów i innych potworów.
Wsiedliśmy do pociągu. Znaleźliśmy Nevilla, Lunę i Ginny. Zajęli cały przedział. Z pomocą Rona włożyłam kufer na półkę. Po chwili pociąg ruszył. Prowadziliśmy beztroską rozmowę o wakacjach. Po kilkunastu minutach do przedziału weszli Fred i George.
- Mam nadzieję, że nie trafiliśmy do najnudniejszej klasy? – zapytał ze strachem jeden z bliźniaków. Wszyscy wybuchli śmiechem. Brakowało mi przyjaciół, tęskniłam za nimi. Ale teraz czułam się szczęśliwa. Do tego nie pamiętałam dokładnie poprzedniej nocy.
Wszystko było dobrze dopóki nie musiałam wyjść do toalety. Właśnie wtedy wszystko się posypało. Wyszłam z przedziału i ruszyłam w kierunku łazienki. Z naprzeciwka szedł Draco Malfoy. Przybrałam obojętną minę. Gdy byłam już blisko potknęłam się o wystający kant i na niego wpadłam.
***
Siedziałem w przedziale wraz z Goylem, Zabinim i Pansy. Wraz ze mną wracają do Hogwartu. Pewnie towarzyszyłby nam Crabb, oczywiście gdyby żył. Przypomniałem sobie moment w którym wszedłem na peron. Kiedy tylko Pansy mnie zobaczyła, rzuciła mi się na szyję. Moim zdaniem zachowała się bardzo głupio. Znów mnie się uczepiła. Potrafi być wkurzająca.
Pociąg dopiero co ruszył. W drzwiach przedziału stanęła Ariadne Green. Jedna ze Ślizgonek z mojego rocznika.
- Wolne? – zapytała wskazując na wolne miejsce. Przytaknąłem. Dziewczyna weszła. Wstał Zabini.
- Pomogę ci – zaoferował. Wiedziałem, że ona mu się podoba. Ariadne pokręciła głową z uśmiechem.
- Nie trzeba. Poradzę sobie.
Mówiąc to podniosła kufer dwa razy większy od niej i z łatwością włożyła go na półkę. Silna jest, nie spodziewałem się tego po niej. Usiadła obok Pansy. Są przyjaciółkami i jednocześnie swoimi przeciwieństwami. Ariadne jest chuda i wysoka, a Pansy raczej niska i trochę gruba. Różnią się jeszcze jedną, ważna rzeczą. Ta pierwsza jest o wiele ładniejsza. I się do mnie nie przyczepiła.
Dziewczyny od razu zaczęły plotkować. Popatrzyłem znacząco na Goyla i Zabiniego.
- Co u ciebie stary? – zapytał Blaise.
- Kiepsko – odpowiedziałem tylko. Chłopak wie w jakiej sytuacji się znajduję. – Z resztą wracamy do szkoły.
Przyjaciel przyznaje mi rację. Przez kolejną godzinę rozmawiamy na temat quidicha – najpopularniejszej gry czarodziejów. Wtedy stwierdziłem, że muszę się przejść. Wyszedłem z przedziału, poszedłem prosto przed siebie. Wtedy to się stało. Z naprzeciwka szła Granger. dziewczyna udawała, że mnie nie widziała. Kiedy była blisko, potknęła się i wpadła na mnie.
- Uważaj jak chodzisz, Granger – powiedziałem opryskliwie. Dziewczyna odsunęła się ode mnie bez słowa i poszła dalej. To samo zrobiłem ja. Zatrzymałem się dopiero przy przejściu do kolejnego wagonu. Musiałem odetchnąć.
***
Tak, wpadłam na niego. Na Dracona Malfoya.
- Uważaj jak chodzisz Granger – powiedział opryskliwie. Bez słowa się od niego odsunęłam i poszłam szybkim krokiem do toalety. Jak mogłam się potknąć? Pewnie myśli sobie teraz, że jestem straszną niezdarą, ale to nie prawda.
Po wyjściu z łazienki kierowałam się prosto do przedziału. Szybko zajęłam swoje miejsce.
- Hermiono, wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha – powiedział Harry patrząc na mnie z troską. Przeniosłam na niego wzrok.
- Ducha? – zapytałam. W moim głosie można było wyczuć zdziwienie.
- Fakt, to może niezbyt trafne określenie – odpowiedział. – Coś się stało? – zapytał. Nie dawał za wygraną. Popatrzyłam na niego.
- A co niby miało się stać?
- Nie wiem. Dziwnie wyglądasz.
- Nic się nie stało.
Wiedziałam, że mi nie uwierzył. Za dobrze mnie zna. Do końca podróży nic się nie działo. Prawie nic nie mówiłam. Błądziłam myślami wokół jednej osoby.

PROLOG

Siedziałam na podłodze w pokoju i się pakowałam. Jutro jadę do Hogwartu, muszę się przygotować. Podręczniki już spakowane, ubrania też. Jeszcze tylko pióra i rolki pergaminu.
Skończyłam już osiemnaście lat, ale wracam do szkoły aby powtórzyć siódmą klasę. Z powodu szukania horkruksów w ogóle nie była mnie tam, ale to nie ważne. Z powodu Wielkiej Bitwy i tak nie zrobili testów. A muszę je zdać. I chcę. Zresztą nie tylko ja. Do Hogwartu wraca większość osiemnastolatków. Oraz Fred i George. Wraz z nimi będę chodzić do tak zwanej ósmej klasy. Powstała ona właśnie przez Bitwę. Każdy chce zdać owutemy.
Sprawdziłam czy wszystko spakowałam. Na szczęście o niczym nie zapomniałam. Tradycyjnie zaczęłam czytać podręczniki. Po raz kolejny. Pakowanie odciągnęło moje myśli od pewnych tematów, ale czytanie już nie. Nie mogłam się skupić. Moje myśli błądziły wokół jednej rzeczy. A raczej osoby. To dziwne, nigdy o nim nie myślałam.
Próbowałam skupić się na lekturze, ale nie potrafiłam. Ze złością zatrzasnęłam książkę i włożyłam ją do kufra. Poszłam do łazienki i szybko się umyłam. Położyłam się i próbowałam zasnąć. Ale nie mogłam. Moje myśli wciąż krążyły wokół jednej i tej samej osoby. Dręczyło mnie jedno pytanie. Dlaczego Draco Malfoy?