_________________________________
Siedziałam w Wielkiej Sali przy stole Gryffindoru. Jedną ręką podpierałam głowę, drugą grzebałam widelcem w talerzu. Byłam tak śpiąca, że nie miałam nawet siły jeść. W nocy nie mogłam zasnąć. Kiedy tylko mi się to udało, obudziłam się ze strasznego koszmaru, zlana potem i przerażona. Ręce mi się trzęsły, nie potrafiłam się uspokoić. Sen już zapomniałam. Na szczęście.
-Cześć Miona.
Powoli uniosłam głowę i odwróciłam się.
-Cześć Harry –powiedziałam cicho, ziewając. Chłopak usiadł
koło mnie. Zauważyłam, że ma bardzo ponury nastrój.
-Rozmawiałeś z Ginny? –spytałam go. Przez chwilę chłopak nie
odpowiadał.
-Rozmawiałem –powiedział w końcu.
-Iii?
-Iii?
Zapanowała cisza. Wpatrywałam się w Pottera, oczekując
odpowiedzi. Kiedy minęła minuta, a chłopak wciąż nic nie mówił, zaczęłam się niepokoić.
-Harry?
-I nic Hermiono! Nic! –wybuchł brunet. –Ona nawet nie
chciała mnie wysłuchać. Powiedziała, że nie potrzebuje moich przeprosin.
Harry ukrył twarz w dłoniach. Wpatrywałam się w niego z
niedowierzaniem. Byłam w szoku. Nie, to niemożliwe! Przecież jeszcze dwa dni
temu Ginny była załamana, bo Harry się nie zjawił, a teraz? Tak po prostu
odrzuca jego przeprosiny? Nie, to nie może być prawdą.
Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć. Wtedy do Wielkiej Sali
weszła rudowłosa dziewczyna. Kiedy zobaczyła mnie i Harry’ego, odwróciła się i
ruszyła do wyjścia. Wstałam i szybko ją dogoniłam.
-Ginny, poczekaj! –zawołałam. Dziewczyna się dowróciła.
–Ginny, coś ty zrobiła? –spytałam ją, kiedy byłam obok niej. Po minie Rudej
wiedziałam, że nie ma ochoty rozmawiać na ten temat. –Ginny, odpowiedz mi!
-Ja nie wiem Hermiono co ja zrobiłam! –krzyknęła po chwili.
–Nie wiem! Ja nie chciałam tego powiedzieć. Sama byłam zdziwiona –Ginny na
chwilę zamilkła. Ukryła twarz w dłoniach. –Jestem beznadziejna.
Popatrzyłam na przyjaciółkę ze współczuciem. Nie potrafiłam
patrzeć jak cierpi.
-Nie martw się. Będzie dobrze.
Objęłam ją ramiem.
-Idź coś zjeść.
Ginny kiwnęła mi na zgodę i weszła do Wielkiej Sali.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. To trzeba mieć prawdziwego pecha, żeby coś
takiego się zdarzyło.
Poszłam do swojego dormitorium po książki i ruszyłam do sali
od transmutacji. Ku mojemu zdziwieniu stał tam Harry. Był sam. Miałam ochotę do
niego podejść, wytłumaczyć mu co się stało, ale wiedziałam, że tę sprawę Ginny
musi załatwić sama.
Drzwi się otworzyły i stanęła w nich profesor McGonagall.
-Wejdźcie –powiedziała chłodno. Uczniowie bez słowa weszli
do sali i zajęli miejsca.
-Dzisiaj zajmiemy się transmutacją ludzką. Teoria była już w
szóstej klasie, więc sprawdzę co pamiętacie.
Wszyscy zaczęli się rozglądać po klasie. Chyba nikt oprócz
mnie nie pamiętał materiału z poprzedniego roku.
-Jak brzmi pierwsza zasada Montekiego?
Moja wyćwiczona ręka wystrzeliła w górę z zadziwiającą
prędkością. Reszta uczniów popatrzyła na mnie ze znudzeniem. Co roku lekcje
wyglądały tak samo. To znaczy, że wszyscy czekali aż odpowiem nauczycielom na
pytania.
-Tak panno Granger?
-Pierwsza zasada Montekiego mówi, że każdy przedmiot bądź
zwierzę można przemienić tylko w coś o taki samo lub mniej złożonej budowie
–wyrecytowałam z pamięci. –Ta zasada jest błędna –dodałam po chwili.
-Dobrze. Pięć punktów dla Gryffindoru. Tak jak wspomniała
panna Granger zasada ta została obalona. Jeden z najmądrzejszych czarodziejów
czasów starożytnych, Dekracjusz, zamienił stół w krowę i tym samym zaprzeczył
zasadzie ustanowionej przez Montekiego, bo według niego taki czyn był
niemożliwy. Uczymy się tej zasady tylko dlatego, iż może się ona pojawić na
OWUTEMach.
Wszyscy uczniowie popatrzyli się na siebie ponuro. Jestem
pewna, że większość z nich w ogóle nie zna teorii transmutacji, a przecież to
jest banalnie proste.
-Ale waszym zadaniem na tej lekcji jest zmiana własnej dłoni
w szczypce raka. Nie jest to takie trudne, więc nie patrzcie tak na mnie. Do
dzieła.
Od razu złapałam za różdżkę i zaczęłam ćwiczyć zaklęcie. Za
piątym razem nastąpiła zmiana, bo moja dłoń nie przypominała już dłoni. Zamiast
niej z ramienia wyrastały mi piękne, czerwone szczypce raka, takie jakie rysują
w mugolskich bajkach dla dzieci.
-Proszę zobaczyć, pannie Granger się udało –odezwała się
nauczycielka. Głowy wszystkich zebranych zwróciły się w moją stronę. –Brawo.
Dziesięć punktów dla Gryffindoru.
Uśmiechnęłam się lekko. Bardzo lubię gdy nauczyciele mnie
chwalą. Pokazuje też wtedy wszystkim Ślizgonom, że pochodzenie jest nie ważne,
że do czarowania trzeba mieć talent oraz być inteligentnym.
-Pewnie jesteś z siebie bardzo zadowolona, co Granger?
–usłyszałam cichy głos po swojej lewej stronie. No tak, Draco.
-A żebyś wiedział, że tak, Malfoy –odparłam również szeptem.
–W porównaniu do ciebie umiem rozróżnić jeden koniec różdżki od drugiego.
-No tak, bo Panna –Wszystko –Wiedząca –Granger jest świadoma
tego jaka jest mądra i cudowna –powiedział złośliwie chłopak.
-Panie Malfoy, proszę nie gadać –upomniała blondyna
nauczycielka. Draco natychmiast zamilkł, a ja tylko prychnęłam pogardliwie, jak
to miałam w zwyczaju. Zajęłam się pracą.
Chciałam wyćwiczyć to zaklęcie do perfekcji, a do tego
potrzebowałam się skupić. Na szczęście potrafiłam nie zwracać uwagi na
otoczenie.
-Bo widzisz Granger –drgnęłam słysząc nagle męski głos tuż
obok swojego ucha. –Jesteś całkiem niezła jak na szlamę.
Odwróciłam głowę w stronę Malfoya. Nie wiem czemu to
zrobiłam. Może z przyzwyczajenia, a może dlatego, że zdziwiła mnie jego
wypowiedź. Byłam w jeszcze większym szoku gdy zobaczyłam, że chłopak się
uśmiecha. Nie tak złośliwie jak zawsze, ale bardziej… normalnie.
Popatrzyłam w jego stalowoszare oczy i cicho przełknęłam
ślinę. Nasze twarze dzielił centymetr. Poczułam jak moje serce przyspiesza, a
oddech staje się płytszy. Czułam się dziwnie. Miałam ochotę… pocałować Malfoya.
Trwałam tak przez kilka sekund. Opanuj się Hermiono rozkazal mi mój rozsądek. Szybko odwróciłam
głowę, ciesząc się, że jeszcze do końca nie zwariowałam. W tym samym momencie
zauwarzyła to profesorka.
-Panie Malfoy, proszę nie rozmawiać.
McGonagall podeszła do mojego stolika.
-Może nam pan pokaże jak poprawnie rzucić to zaklęcie?
Malfoy złapał różdżkę i wycelował w dłoń.
-Emerto –mruknął
pod nosem, ale nic się nie stało. Zaśmiałam się z tego w duchu.
-Widzę, że nie potrafisz. Masz się tego nauczyć na kolejną
lekcję, panie Malfoy –powiedziała nauczycielka głosem nie znoszącym sprzeciwu.
–A i jeszcze jedno. Od dzisiaj panna Granger będzie udzielała ci korepetycji z transmutacji.
Otworzyłam szeroko oczy. Dyskretnie uszczypnęłam się w
ramię, mając nadzieję, że to sen, ale wciąż uparcie się nie budziłam.
Zacisnęłam zęby i wlepiłam wzrok w blat. Do końca lekcji siedziałam cicho.
***
Zaczęła się lekcja transmutacji.
Usiadłam obok Hermiony Granger i wyjąłem podręcznik i różdżkę. Położyłem je na
stole i popatrzyłem na nauczycielkę.
-Dzisiaj zajmiemy się transmutacją ludzką. Teoria była już w
szóstej klasie, więc sprawdzę co pamiętacie.
Wszyscy zaczęli się rozglądać po klasie. Odnosłem wrażenie,
że chyba nikt oprócz Granger nie pamiętał materiału z poprzedniego roku.
-Jak brzmi pierwsza zasada Montekiego?
Ręka dziewczyny siedzącej obok mnie wystrzeliła w górę.
Wszyscy tylko na nią popatrzyli. Na każdej lekcji to tak wyglądało.
-Tak panno Granger?
-Pierwsza zasada Montekiego mówi, że każdy przedmiot bądź
zwierzę można przemienić tylko w coś o taki samo lub mniej złożonej budowie
–wyrecytowała dziewczyna z pamięci. –Ta zasada jest błędna –dodała po chwili. Uniosłem lekko brwi. Nie
wiedziałem, że jakakolwiek teoria której się uczymy jest niepoprawna. Właśnie
miałem zapytać po co nam ta wiedza, ale uprzedziła mnie nauczycielka.
-Dobrze. Pięć punktów dla Gryffindoru. Tak jak wspomniała
panna Granger zasada ta została obalona. Jeden z najmądrzejszych czarodziejów
czasów starożytnych, Dekracjusz, zamienił stół w krowę i tym samym zaprzeczył
zasadzie ustanowionej przez Montekiego, bo według niego taki czyn był
niemożliwy. Uczymy się tej zasady tylko dlatego, iż może się ona pojawić na
OWUTEMach.
Wszyscy uczniowie popatrzyli się na siebie ponuro. Ja
również. Nigdy nie uczyłem się teorii, to przecież się nie przydaje.
-Ale waszym zadaniem na tej lekcji jest zmiana własnej dłoni
w szczypce raka. Nie jest to takie trudne, więc nie patrzcie tak na mnie. Do
dzieła.
Niechętnie sięgnąłem po różdżkę i zacząłem ćwiczyć. Nie
widziałem sensu w zmienianiu dłoni w to czerwone coś. Przecież to kompletna
głupota. Po co komu szczypce zamiast ręki?
Ćwiczyłem zaklęcie co chwila ziewając.
-Proszę zobaczyć, pannie Granger się udało –odezwała się
nauczycielka. Głowy wszystkich zebranych zwróciły się w jej stronę. –Brawo.
Dziesięć punktów dla Gryffindoru.
Spojrzałem na jej dłoń, a raczej coś co kiedyś dłonią było,
bo teraz z ramienia Granger wyrastały czerwone szczypce. Odwróciłem głowę i prychnąłem
bardzo, bardzo cicho. Kątem oka zauważyłem, że dziewczyna się uśmiecha do samej
siebie.
-Pewnie jesteś z siebie bardzo zadowolona, co Granger?
–szepnąłem do niej ze złością.
-A żebyś wiedział, że tak, Malfoy –odparła również cicho. –W
porównaniu do ciebie umiem rozróżnić jeden koniec różdżki od drugiego.
-No tak, bo Panna –Wszystko –Wiedząca –Granger jest świadoma
tego jaka jest mądra i cudowna –powiedziałem złośliwie. McGonagall chyba
zauważyła, że coś mówię, bo szybko zareagowała.
-Panie Malfoy, proszę nie gadać –upomniała mnie. Natychmiast
zamilkłem, a Gryfonka tylko prychnęła pogardliwie, jak to miała w zwyczaju i
zajęła się pracą. Widać było, że chce perfekcyjnie rzucać to zaklęcie, bo
zawzięcie ćwiczyła. Chyba potrafiła nie zwracać uwagi na otoczenie, bo mimo
hałasu dobrze jej szło.
Nachyliłem się nad brązowowłosą i szepnąłem:
-Bo widzisz Granger –drgnęła słysząc nagle mój głos tuż obok
swojego ucha. –Jesteś całkiem niezła jak na szlamę.
Dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę. Widać było, ze
jest w szoku, że udało mi się ją zaskoczyć tym zdaniem. Uśmiechnąłem się lekko,
nie tak złośliwie jak zawsze, ale bradziej jak zwykły człowiek. Moją twarz
dzielił zaledwie centymetr od twarzy Granger. Czułem na sobie jej oddech, który
gwałtownie przyspieszył. Bawi mnie to jak działam na dziewczyny. Jednak Granger
jest inna, zdołała się opanować, bo odwróciła szybko głowę. Wtedy znowu
upomniała mnie McGonagall. Podeszła do naszego stołu i kazałami rzucić ćwiczone
zaklęcie. Niechętnie wziąłem różdżkę i mruknąłem pod nosem:
-Emerto –powiedziałem,
celując w dłoń, ale żadnych efektów widać nie było. Przekląłem cicho, mając
nadzieję, że stojąca nade mną kobieta tego nie słyszy.
-Widzę, że nie potrafisz. Masz się tego nauczyć na kolejną
lekcję, panie Malfoy –powiedziała nauczycielka głosem nie znoszącym sprzeciwu.
–A i jeszcze jedno. Od dzisiaj panna Granger będzie udzielała ci korepetycji z transmutacji.
Tym stwierdzeniem McGonagall sprawiła, że zamilkłem. Przez
chwilę trawiłem usłyszaną informację zanim w pełni dotarł do mnie sens tych
słów. Przekląłem po raz kolejny. Zerknąłem w bok. Granger miała szeroko otwarte
oczy. Najwidoczniej nie potrafiła uwierzyć w to co słyszy. Nagle zauważyłem, że
Fred Weasley patrzy się na mnie ze złością. Z jego miny wywnioskowałem, że
obserwował mnie przez całą lekcję. Popatrzyłem na niego i uśmiechnąłem się
złośliwie i z widoczną pogardą.
_____________________________Rozdział trochę dłuższy nż zwykle, mam nadzieję, że was to cieszy. Zapraszam wszystkich do polubienia mojej stronki na facebooku. Znajdują się an niej informacje o moich pięciu blogach. Zaparaszam KLIK
Pozdrawiam wszystkich czytelników
Dobre . Kiedy kolejny rozdział ?
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie mam pojęcia kiedy. Chyba w sobotę lub niedzielę. Na pewno nie dzisiaj (chociaż bardzo bym chciała) bo muszę się pouczyć na sprawdzian z hiszpańskiego.
UsuńCieszę się, że ci się podoba. To naprawdę pomaga w pisaniu :)
Przepraszam, że się wtrącę w Waszą rozmowę, ale.. Ooo! Ty umiesz hiszpański? Zawsze się chciałam nauczyć tego języka, ale coś nie szło mi :( Dużo umiesz? ^^
UsuńPozdrawiam serdecznie
Hiszpańskiego się uczę. Zbyt dobra to ja nie jestem, ale dużo rozumiem. Mam tylko problemy z zapamiętaniem słówek ;P
UsuńZabieram się za czytanie ^^
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się tekst Dracona " Jesteś całkiem niezła jak na szlamę. " krótko zwięźle i na temat jej powiedział :)
Korepetycje z transmutacji? Ohohoho ciekawe co tam się będzie dziać? ^^
Czekam na kolejny rozdział, a ten był niesamowity, Draco casanova, lubię go tak wykreowanego ;)
Zapraszam do mnie na drugi rozdział,
Pozdrawiam serdecznie!
Liley
[www.lileyna-durand.blogspot.com]
Draco to Draco, zawsze go tak sobie wyobrażałam :)
UsuńTo świetnie, że rozdział ci się spodobał. Już zabieram się za czytanie nowej notki u ciebie i pozdrawiam
Bardzo fajne :) Ciekawiej się robi i ciekawiej . Już nie mogę się doczekac ich pierwszych korepetycji , bo coś czuję że między nimi doczegoś na nich dojdzie...Więc czekam czekam z utensknieniem !
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział, zapraszam :)
http://harrymione-diary.blogspot.com/