Przepraszam, że tak długo mnie nie było! Próbowałam coś napisać, ale nic mi nie wychodziło. W końcu powstało to... coś. Na pewno ten rozdział nie wynagradza mojej długiej nieobecności, ale nie potrafiłam wymyśleć nic lepszego.
______________________________
Popatrzyłem
na Ariadne z szeroko otwartymi oczami.
-Jaką
taktykę? –zapytałem lekko skołowany. O co jej chodzi?
-Jak to
jaką? –Green popatrzyła na mnie tak jakbym był opóźniony w rozwoju. Westchnęła
i szybko wytłumaczyła. –O taktykę w quidditchu –powiedziała szeptem. –Od
początku roku próbuję się dowiedzieć czegoś o sposobie ich grania.
-To dlatego
gadasz z Weasleyem? –spytałem nieco zbyt głośno. Ariadne syknęła ostrzegawczo.
-Cicho bądź!
–upomniała mnie i rozejrzała się dookoła. –Tak, gadam z nim właśnie dlatego.
-A nie
mogłaś wybrać sobie kogoś lepszego? –zapytałem, a w moim głosie słychać było
złość.
-A co,
zazdrosny jesteś?
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i spojrzała mi w oczy. Ja zazdrosny?! Czułem wielką ochotę walnąć Ariadne w tą jej śliczną twarz. Na wszelki wypadek nic nie powiedziałem, tylko spojrzałem na nią morderczo.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i spojrzała mi w oczy. Ja zazdrosny?! Czułem wielką ochotę walnąć Ariadne w tą jej śliczną twarz. Na wszelki wypadek nic nie powiedziałem, tylko spojrzałem na nią morderczo.
-Wytłumacz
mi, dlaczego Weasley? –spytałem, kiedy już się opanowałem.
-A może
dlatego –zaczęła słodziutkim głosem Ariadne –że reszta albo jest zajęta, albo
to skończeni IDIOCI! –wrzasnęła, a na korytarzu zapadła cisza. Wszyscy
uczniowie spojrzeli na nią ze zdziwieniem, nic nie mówiąc. Ja również
milczałem. Zresztą nie miałem pojęcia co powiedzieć. Dziewczyna miała rację.
Wieprzel buja się w Granger tak samo jak jego braciszek, Thomas jest idiotą i
zarywa do Wiewióry, która jest za to z Głupotterem.
-Ruda już
nie jest z Potterem –powiedziała Green ze złośliwym uśmiechem. –Już nie.
Zmrużyłem
oczy.
-Jak ci się
to udało? –spytałem ją. Ta wiadomość bardzo mnie ucieszyła.
-No wiesz,
podsłuchałam jej rozmowę z Granger. Mówiła kiedy umawia się z Potterem. W tym
czasie złapałam go i zaczęłam przyjaźnie rozmawiać. Kiedy chciał pójść,
skutecznie go zatrzymałam. Ponieważ nie przyszedł na randkę, Wiewióra się na
niego obraziła. Teraz nie chce z nim gadać. A jak się dowie, że się ze mną
całował, to chyba ich drużyna nie zagra już tak dobrze.
-A serio to
zrobiłaś? –spytałem, marszcząc się z obrzydzenia.
-W pewnym
sensie. Ale nic innego nie wpadło mi wtedy do głowy. Inaczej by sobie poszedł.
Następnego dnia troszkę się załamał, kiedy powiedziałam mu, że go nawet nie
lubię. Ale cóż, przeżył to jakoś.
-Ale jak to
rozpowiesz, to niektórzy ci raczej nie uwierzą –powiedziałem zgodnie z prawdą.
-Jak
myślisz, komu uwierzy męska część Hogwartu? Mnie czy Potterowi?
Uśmiechnąłem
się pod nosem.
-Wiesz, że
teraz nawet nie żałuję, że jesteś w drużynie?
Green
wybuchła głośnym śmiechem. Nagle zamilkła.
-Nikomu o
tym nie powiesz.
-To nie było
pytanie –odpowiedziałem szybko. Ariadne zdawała się tego nie słyszeć.
-Masz o tym
nikomu nie mówić, jasne?!
-Dobra
–mruknąłem. Jakoś nie miałem ochoty narażać się brunetce.
-A czy…
-zacząłem.
-Nie
–przerwała mi Ariadne. –Nie możesz powiedzieć o tym Blaisowi.
Poczułem się
tak jakby czytała mi w myślach.
-Dlaczego?
–spytałem zdezorientowany.
-A to
dlatego, że nikt nie ma wiedzieć o tym planie. NIKT! Zrozumiałeś?
-Ale on
przecież myśli, że…
-Nie
obchodzi mnie co on sobie myśli. Mam to w dupie. Jakby naprawdę mu na mnie
zależało, to by mnie zaprosił na randkę, a nie!
To mówiąc,
Ariadne ruszyła do lochów, do pokoju wspólnego Slytherinu, a ja niechętnie
powlokłem się na piąte piętro.
***
Siedziałam w
wieży Gryffindoru, na jednym z foteli przed kominkiem. Nade mną stał Fred.
Rozmawialiśmy sobie na różne tematy. Od dawna mi tego brakowało. Siedzenia z
przyjaciółmi, miłych rozmów niekoniecznie o szkole. Szczerze mówiąc, odkąd
Malfoy trafił do mojej głowy, zaniedbywałam przyjaciół. Rzadko rozmawiałam z
Ginny i Harrym, wyjątkiem były posiłki. I czasem lekcje. Odkąd zerwałam z Ronem,
nie odzywałam się do niego słowem. Ginny czasem wspominała, że chłopak chce
odbudować naszą przyjaźń, ale ja uparcie twierdziłam, że nie możemy się
przyjaźnić, skoro on wciąż mnie kocha. Wszystko się posypało kiedy Weasley się
dowiedział, że chodzę z Fredem. Harry’emu też niezbyt to odpowiadało. Lubi
bliźniaków, ale Ron jest jego przyjacielem. Dlatego wolałam mu nie wspominać,
że podoba mi się jego arcywróg, Draco Malfoy.
Przez poprzednie sześć lat zawsze znajdowałam
czas aby porozmawiać z przyjaciółmi, pomóc zrobić im zadania domowe. Teraz
wszystko się zmieniło. Teraz nie mieszkam już w wieży Gryffindoru, ale na
piątym piętrze, dzieląc pokój wspólny z Draconem Malfoyem. Z tym przystojnym
Ślizgonem, który od jakiegoś czasu w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Nawet się
ze mnie nie śmieje. Nic. Czuje się w jego towarzystwie jak powietrze, a to
boli. „Głupia, przecież jesteś z Fredem” –upomniałam się w myślach. Tylko, że w
Malfoyu jest coś co mnie pociąga, coś czego Weasley nie ma, czego nie ma żaden
inny facet. Coś co sprawia, że szaleją na jego punkcie prawie wszystkie
dziewczyny w Hogwarcie. Nie jest to sprawka tylko i wyłącznie jego urody.
-Hermiono,
pomocy –usłyszałam głos Ginny. Dziewczyna ślęczała nad jakąś książką. W jednej
ręce miała pióro, a drugiej kawałek czystego pergaminu.
-Miono, ja
już nie rozumiem co w końcu robi ten Kamień Księżycowy. Błagam, wspomóż
przyjaciółkę w potrzebie.
Uśmiechnęłam
się, słysząc tak poważnie brzmiące słowa w ustach Weasleyówny. Wstałam i
podeszłam do niej.
-Och, daj mi
to –to mówiąc, wyrwałam pergamin i pióro z jej rąk. Zamoczyłam końcówkę w
atramencie i zaczęłam pisać.
Kamień Księżycowy to…
-Dzięki,
Hermiono –powiedziała z wdzięcznością Ginny.
-Hej Miono
–usłyszałam znajomy głos nad swoją głową. Poczułam, jak siedząca obok mnie,
rudowłosa dziewczyna sztywnieje.
-Cześć Harry
–odpowiedziałam, nawet nie unosząc wzroku znad pergaminu. Ginny tylko mruknęła
coś niezrozumiale. Potter tylko spojrzał na nią smutno i bez słowa odszedł.
Kiedy znikł w swoim dormitorium, spytałam Ginny:
-Nadal mu
nie wybaczyłaś?
Rudowłosa
tylko skinęła głową.
-On naprawdę
żałuje, że nie przyszedł.
Nadal cisza.
-Harry cię
kocha –powiedziałam w końcu. Ale nie usłyszałam niczego z ust przyjaciółki.
Zaniepokojona tym milczeniem, znowu się odezwałam.
-Ginny, czy
ty mnie w ogóle słuchasz? Przecież Harry mówił mi, że cię kocha!
-No i co z
tego?! –wybuchła nagle Ruda. –I co z tego, że mnie kocha, jak ja już tej jego
miłości nie potrzebuję!
Popatrzyłam
na nią zdumiona. Jeszcze niedawno dałaby wszystko, żeby usłyszeć z ust
czarnowłosego te dwa słowa: Kocham cię. A dzisiaj już tak nie jest.
-A zresztą i
tak wpadł mi w oko ktoś inny.
Podniosłam
głowę i spojrzałam na nią uważnie.
-Kto?
–spytałam ostrożnie.
-Aaa… taki
jeden –odparła wymijająco Ginny. Nie zamierzałam tak łatwo dać za wygraną.
-A kto
konkretnie?
-To i tak
nie ma znaczenia.
-Dlaczego?
Popatrzyłam
na przyjaciółkę ze zdziwieniem.
-Bo nasz
związek i tak nie ma szans zaistnieć.
Przygryzłam
dolną wargę i powróciłam do pisania. Kiedy skończyła, wyjęłam różdżkę i
mruknęłam:
-Marginio
Staranne
pismo zmieniło się w bardziej artystyczne, należące do Ginny.
-Co to za
zaklęcie? –spytała Ruda.
-Zmienia
wygląd pisma na należący do wybranej osoby –wytłumaczyłam szybko.
-To takie
zaklęcie w ogóle istnieje? –usłyszałam głos za plecami.
-Tak
Ronaldzie, istnieje –powiedziałam chłodno. –I wiesz, że nieładnie tak
podsłuchiwać?
Na twarz
Rona wstąpiły szkarłatne rumieńce. Odwróciłam się do Ginny.
-Która
godzina? –spytałam ją.
-Pięć po
osiemnastej.
Zamarłam.
-CO?!
Zerwałam się
i podbiegłam do portretu Grubej Damy.
-Gdzie ty
idziesz? –zawołała Ruda.
-O
osiemnastej miałam dawać korepetycje Malfoyowi –odkrzyknęłam i rzuciłam się
biegiem przez korytarze.
***
Siedziałem
na kanapie w pokoju wspólnym i czekałem. Tik tak, tik tak. Sekundy mijały. Tik
tak, tik tak. Już trzy minuty po osiemnastej. Gdzie ona jest? Pewnie siedzi
sobie w swojej wieży i całuje się z tym idiotą, Weasleyem. Jej ukochanym
chłopakiem. Tik tak, tik tak. Pięć minut po osiemnastej. Moja noga zaczęła
niebezpiecznie podrygiwać. Stuk, stuk, tik tak. No ile mogę na nią czekać? Na
tą… szlamę. Sam nie jestem pewien co mam o niej myśleć. Jest uzdolniona,
inteligentna. Co z tego, że ma krew mugoli? Zresztą, ostatnio ogląda się za nią
wielu chłopaków, również ze Slytherinu. Przez czas od naszego spotkania w
Malfoy Menore bardzo się zmieniła. Chyba na lepsze. Spojrzałem na zegar. Było
już dziesięć minut po osiemnastej. Gdzie ona jest?! W tym momencie drzwi się
otworzyły. Stanęła w nich Hermiona Granger. Jej włosy były rozwiane, oddech
przyspieszony tak jakby dopiero co biegła. Może tak właśnie było. Dziewczyna
ubrana była w luźną koszulkę z napisem Today is my lucky Day. Czarne rurki
wydłużały jej zgrabne nogi.
Szybko
odwróciłem wzrok i spojrzałem na zegar.
-Spóźniłaś
się –powiedziałem cicho. Hermina tylko rzuciła torbę na podłogę i usiadła
naprzeciwko mnie. Wyjęła różdżkę i oparła się łokciami o drewniany, ciemny
blat.
-I co z
tego? –spytała obojętnie. Nachyliłem się nad stołem tak, że nasze nosy prawie
się stykały.
-A to –powiedziałem
cicho swoim uwodzicielskim tonem –że raczej nie chcesz mi się narazić.
Patrzyłem
prosto w jej piękne, orzechowe oczy.
-Wyjmij
różdżkę –powiedziała stanowczo Granger, odsuwając się ode mnie. Posłusznie
wykonałem jej rozkaz. –Spróbuj zmienić tę książkę w… arę.
Spojrzałem
na nią zbity z tropu.
-Że co?
Dziewczyna
przewróciła oczami. Wzięła kawałek pergaminu i stuknęła w niego różdżką. Na
papierze pojawił się rysunek kolorowej… papugi.
-To nie
mogłaś od raz powiedzieć, że mam ją zmienić w papugę? –spytałem z rezygnacją.
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko nieco złośliwie i nic nie powiedziała.
Skierowałem koniec różdżki w opasły tom i mruknąłem formułę zaklęcia.
Książka
zmieniła się w papugę, która zamiast skrzydeł miała dwie okładki! Widząc to,
Granger wybuchła głośnym śmiechem. Zacisnąłem zęby. Denerwował mnie fakt, że ze
mnie się śmieje.
Popatrzyłem
na dziewczynę spode łba. Granger tylko złapała się za brzuch, próbując się
uspokoić. Kiedy jej się to udało, kazała mi spróbować jeszcze kilka razy. Na
szczęście poszło mi o wiele lepiej.
-Dobra, na
dzisiaj to koniec –stwierdziła po godzinnej pracy. –Jutro powtórzysz teorię,
więc lepiej się przygotuj.
Tylko
kiwnąłem głową na znak zgody.
-Czyli
spotykamy się o osiemnastej –powiedziałem, a Hermiona przytaknęła. Odwróciła
się z zamiarem odejścia, ale złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do
siebie. –Tylko tym razem się nie spóźnij –szepnąłem i poszedłem do swojego
dormitorium.
***
Stałam na
środku pokoju wspólnego, a w głowie miałam mętlik. Wpatrywałam się w miejsce w
którym zniknął Dracon. Słyszałam jak serce wciąż łomocze mi w piersi. Nadal
czułamna sobie jego słodki oddech, wciąż widziałam jego stalowoszare oczy. Nie mogłam
pozbyć się obrazu jego twarzy. Dlaczego on mi to robi? Dlaczego stara się
namieszać mi w głowie? Dlaczego wybrał mnie, zwykłą szlamę, a nie jakąś
Ślizgonkę? Co on chce mi zrobić? Nie mogę dać się wykorzystać.
Weszłam do
swojego dormitorium i rzuciłam się na łóżko. Popatrzyłam na czerwone ściany. W całym
pokoju nie mogłam doszukać się zieleni czy srebra. Nic dziwnego, Gryffindor i
Slytherin to odwieczni wrogowie i nic tego nie zmieni. Dlatego nie mogę być z
Malfoyem. Nikt by tego nie zaakceptował. Straciłabym przyjaciół.
Dlaczego ja?
Draco czemu robisz to właśnie mnie? I w co ty grasz Malfoy?
_________________________________Jak wam się podoba nowy szablon? Bo mi bardzo :D
Nareszcie się coś dzieje! I jak widzę w nowym roku styl ci się poprawił! ;)
OdpowiedzUsuńhttp://harrymione-diary.blogspot.com/
PS. Carmen wstaje jak ja :D
aww! uśmierć fremione, proszę! notka fajna, co ty gadasz?! czekam na nn. papatki.
OdpowiedzUsuńP.S. pisze dramione, wpadniesz? http://razaniolrazdiablicajednoserce2oblicza.blogspot.com/
UsuńNie komentowałam tego rozdziału, wydawało mi się, że tak ^^ No więc, nie wyłapałam większych błędów, a i interpunkcja jest taka jaka być powinna. Jak zwykle wprowadziłaś coś świeżego w to opowiadanie i nie mogę się doczekać dalszej akcji ;D
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Awards :)
http://lileyna-durand.blogspot.com/2013/01/liebster-awards-trzy-razy.html
Pozdrawiam ;*
Liley