niedziela, 13 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 21

Przepraszam, że tak długo mnie nie było! Próbowałam coś napisać, ale nic mi nie wychodziło. W końcu powstało to... coś. Na pewno ten rozdział nie wynagradza mojej długiej nieobecności, ale nie potrafiłam wymyśleć nic lepszego.
______________________________

Popatrzyłem na Ariadne z szeroko otwartymi oczami.
-Jaką taktykę? –zapytałem lekko skołowany. O co jej chodzi?
-Jak to jaką? –Green popatrzyła na mnie tak jakbym był opóźniony w rozwoju. Westchnęła i szybko wytłumaczyła. –O taktykę w quidditchu –powiedziała szeptem. –Od początku roku próbuję się dowiedzieć czegoś o sposobie ich grania.
-To dlatego gadasz z Weasleyem? –spytałem nieco zbyt głośno. Ariadne syknęła ostrzegawczo.
-Cicho bądź! –upomniała mnie i rozejrzała się dookoła. –Tak, gadam z nim właśnie dlatego.
-A nie mogłaś wybrać sobie kogoś lepszego? –zapytałem, a w moim głosie słychać było złość.
-A co, zazdrosny jesteś?
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i spojrzała mi w oczy. Ja zazdrosny?! Czułem wielką ochotę walnąć Ariadne w tą jej śliczną twarz. Na wszelki wypadek nic nie powiedziałem, tylko spojrzałem na nią morderczo.
-Wytłumacz mi, dlaczego Weasley? –spytałem, kiedy już się opanowałem.
-A może dlatego –zaczęła słodziutkim głosem Ariadne –że reszta albo jest zajęta, albo to skończeni IDIOCI! –wrzasnęła, a na korytarzu zapadła cisza. Wszyscy uczniowie spojrzeli na nią ze zdziwieniem, nic nie mówiąc. Ja również milczałem. Zresztą nie miałem pojęcia co powiedzieć. Dziewczyna miała rację. Wieprzel buja się w Granger tak samo jak jego braciszek, Thomas jest idiotą i zarywa do Wiewióry, która jest za to z Głupotterem.
-Ruda już nie jest z Potterem –powiedziała Green ze złośliwym uśmiechem. –Już nie.
Zmrużyłem oczy.
-Jak ci się to udało? –spytałem ją. Ta wiadomość bardzo mnie ucieszyła.
-No wiesz, podsłuchałam jej rozmowę z Granger. Mówiła kiedy umawia się z Potterem. W tym czasie złapałam go i zaczęłam przyjaźnie rozmawiać. Kiedy chciał pójść, skutecznie go zatrzymałam. Ponieważ nie przyszedł na randkę, Wiewióra się na niego obraziła. Teraz nie chce z nim gadać. A jak się dowie, że się ze mną całował, to chyba ich drużyna nie zagra już tak dobrze.
-A serio to zrobiłaś? –spytałem, marszcząc się z obrzydzenia.
-W pewnym sensie. Ale nic innego nie wpadło mi wtedy do głowy. Inaczej by sobie poszedł. Następnego dnia troszkę się załamał, kiedy powiedziałam mu, że go nawet nie lubię. Ale cóż, przeżył to jakoś.
-Ale jak to rozpowiesz, to niektórzy ci raczej nie uwierzą –powiedziałem zgodnie z prawdą.
-Jak myślisz, komu uwierzy męska część Hogwartu? Mnie czy Potterowi?
Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Wiesz, że teraz nawet nie żałuję, że jesteś w drużynie?
Green wybuchła głośnym śmiechem. Nagle zamilkła.
-Nikomu o tym nie powiesz.
-To nie było pytanie –odpowiedziałem szybko. Ariadne zdawała się tego nie słyszeć.
-Masz o tym nikomu nie mówić, jasne?!
-Dobra –mruknąłem. Jakoś nie miałem ochoty narażać się brunetce.
-A czy… -zacząłem.
-Nie –przerwała mi Ariadne. –Nie możesz powiedzieć o tym Blaisowi.
Poczułem się tak jakby czytała mi w myślach.
-Dlaczego? –spytałem zdezorientowany.
-A to dlatego, że nikt nie ma wiedzieć o tym planie. NIKT! Zrozumiałeś?
-Ale on przecież myśli, że…
-Nie obchodzi mnie co on sobie myśli. Mam to w dupie. Jakby naprawdę mu na mnie zależało, to by mnie zaprosił na randkę, a nie!
To mówiąc, Ariadne ruszyła do lochów, do pokoju wspólnego Slytherinu, a ja niechętnie powlokłem się na piąte piętro.
***
Siedziałam w wieży Gryffindoru, na jednym z foteli przed kominkiem. Nade mną stał Fred. Rozmawialiśmy sobie na różne tematy. Od dawna mi tego brakowało. Siedzenia z przyjaciółmi, miłych rozmów niekoniecznie o szkole. Szczerze mówiąc, odkąd Malfoy trafił do mojej głowy, zaniedbywałam przyjaciół. Rzadko rozmawiałam z Ginny i Harrym, wyjątkiem były posiłki. I czasem lekcje. Odkąd zerwałam z Ronem, nie odzywałam się do niego słowem. Ginny czasem wspominała, że chłopak chce odbudować naszą przyjaźń, ale ja uparcie twierdziłam, że nie możemy się przyjaźnić, skoro on wciąż mnie kocha. Wszystko się posypało kiedy Weasley się dowiedział, że chodzę z Fredem. Harry’emu też niezbyt to odpowiadało. Lubi bliźniaków, ale Ron jest jego przyjacielem. Dlatego wolałam mu nie wspominać, że podoba mi się jego arcywróg, Draco Malfoy.
 Przez poprzednie sześć lat zawsze znajdowałam czas aby porozmawiać z przyjaciółmi, pomóc zrobić im zadania domowe. Teraz wszystko się zmieniło. Teraz nie mieszkam już w wieży Gryffindoru, ale na piątym piętrze, dzieląc pokój wspólny z Draconem Malfoyem. Z tym przystojnym Ślizgonem, który od jakiegoś czasu w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Nawet się ze mnie nie śmieje. Nic. Czuje się w jego towarzystwie jak powietrze, a to boli. „Głupia, przecież jesteś z Fredem” –upomniałam się w myślach. Tylko, że w Malfoyu jest coś co mnie pociąga, coś czego Weasley nie ma, czego nie ma żaden inny facet. Coś co sprawia, że szaleją na jego punkcie prawie wszystkie dziewczyny w Hogwarcie. Nie jest to sprawka tylko i wyłącznie jego urody.
-Hermiono, pomocy –usłyszałam głos Ginny. Dziewczyna ślęczała nad jakąś książką. W jednej ręce miała pióro, a drugiej kawałek czystego pergaminu.
-Miono, ja już nie rozumiem co w końcu robi ten Kamień Księżycowy. Błagam, wspomóż przyjaciółkę w potrzebie.
Uśmiechnęłam się, słysząc tak poważnie brzmiące słowa w ustach Weasleyówny. Wstałam i podeszłam do niej.
-Och, daj mi to –to mówiąc, wyrwałam pergamin i pióro z jej rąk. Zamoczyłam końcówkę w atramencie i zaczęłam pisać.
Kamień Księżycowy to…
-Dzięki, Hermiono –powiedziała z wdzięcznością Ginny.
-Hej Miono –usłyszałam znajomy głos nad swoją głową. Poczułam, jak siedząca obok mnie, rudowłosa dziewczyna sztywnieje.
-Cześć Harry –odpowiedziałam, nawet nie unosząc wzroku znad pergaminu. Ginny tylko mruknęła coś niezrozumiale. Potter tylko spojrzał na nią smutno i bez słowa odszedł. Kiedy znikł w swoim dormitorium, spytałam Ginny:
-Nadal mu nie wybaczyłaś?
Rudowłosa tylko skinęła głową.
-On naprawdę żałuje, że nie przyszedł.
Nadal cisza.
-Harry cię kocha –powiedziałam w końcu. Ale nie usłyszałam niczego z ust przyjaciółki. Zaniepokojona tym milczeniem, znowu się odezwałam.
-Ginny, czy ty mnie w ogóle słuchasz? Przecież Harry mówił mi, że cię kocha!
-No i co z tego?! –wybuchła nagle Ruda. –I co z tego, że mnie kocha, jak ja już tej jego miłości nie potrzebuję!
Popatrzyłam na nią zdumiona. Jeszcze niedawno dałaby wszystko, żeby usłyszeć z ust czarnowłosego te dwa słowa: Kocham cię. A dzisiaj już tak nie jest.
-A zresztą i tak wpadł mi w oko ktoś inny.
Podniosłam głowę i spojrzałam na nią uważnie.
-Kto? –spytałam ostrożnie.
-Aaa… taki jeden –odparła wymijająco Ginny. Nie zamierzałam tak łatwo dać za wygraną.
-A kto konkretnie?
-To i tak nie ma znaczenia.
-Dlaczego?
Popatrzyłam na przyjaciółkę ze zdziwieniem.
-Bo nasz związek i tak nie ma szans zaistnieć.
Przygryzłam dolną wargę i powróciłam do pisania. Kiedy skończyła, wyjęłam różdżkę i mruknęłam:
-Marginio
Staranne pismo zmieniło się w bardziej artystyczne, należące do Ginny.
-Co to za zaklęcie? –spytała Ruda.
-Zmienia wygląd pisma na należący do wybranej osoby –wytłumaczyłam szybko.
-To takie zaklęcie w ogóle istnieje? –usłyszałam głos za plecami.
-Tak Ronaldzie, istnieje –powiedziałam chłodno. –I wiesz, że nieładnie tak podsłuchiwać?
Na twarz Rona wstąpiły szkarłatne rumieńce. Odwróciłam się do Ginny.
-Która godzina? –spytałam ją.
-Pięć po osiemnastej.
Zamarłam.
-CO?!
Zerwałam się i podbiegłam do portretu Grubej Damy.
-Gdzie ty idziesz? –zawołała Ruda.
-O osiemnastej miałam dawać korepetycje Malfoyowi –odkrzyknęłam i rzuciłam się biegiem przez korytarze.
***
Siedziałem na kanapie w pokoju wspólnym i czekałem. Tik tak, tik tak. Sekundy mijały. Tik tak, tik tak. Już trzy minuty po osiemnastej. Gdzie ona jest? Pewnie siedzi sobie w swojej wieży i całuje się z tym idiotą, Weasleyem. Jej ukochanym chłopakiem. Tik tak, tik tak. Pięć minut po osiemnastej. Moja noga zaczęła niebezpiecznie podrygiwać. Stuk, stuk, tik tak. No ile mogę na nią czekać? Na tą… szlamę. Sam nie jestem pewien co mam o niej myśleć. Jest uzdolniona, inteligentna. Co z tego, że ma krew mugoli? Zresztą, ostatnio ogląda się za nią wielu chłopaków, również ze Slytherinu. Przez czas od naszego spotkania w Malfoy Menore bardzo się zmieniła. Chyba na lepsze. Spojrzałem na zegar. Było już dziesięć minut po osiemnastej. Gdzie ona jest?! W tym momencie drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Hermiona Granger. Jej włosy były rozwiane, oddech przyspieszony tak jakby dopiero co biegła. Może tak właśnie było. Dziewczyna ubrana była w luźną koszulkę z napisem Today is my lucky Day. Czarne rurki wydłużały jej zgrabne nogi.
Szybko odwróciłem wzrok i spojrzałem na zegar.
-Spóźniłaś się –powiedziałem cicho. Hermina tylko rzuciła torbę na podłogę i usiadła naprzeciwko mnie. Wyjęła różdżkę i oparła się łokciami o drewniany, ciemny blat.
-I co z tego? –spytała obojętnie. Nachyliłem się nad stołem tak, że nasze nosy prawie się stykały.
-A to –powiedziałem cicho swoim uwodzicielskim tonem –że raczej nie chcesz mi się narazić.
Patrzyłem prosto w jej piękne, orzechowe oczy.
-Wyjmij różdżkę –powiedziała stanowczo Granger, odsuwając się ode mnie. Posłusznie wykonałem jej rozkaz. –Spróbuj zmienić tę książkę w… arę.
Spojrzałem na nią zbity z tropu.
-Że co?
Dziewczyna przewróciła oczami. Wzięła kawałek pergaminu i stuknęła w niego różdżką. Na papierze pojawił się rysunek kolorowej… papugi.
-To nie mogłaś od raz powiedzieć, że mam ją zmienić w papugę? –spytałem z rezygnacją. Dziewczyna uśmiechnęła się tylko nieco złośliwie i nic nie powiedziała. Skierowałem koniec różdżki w opasły tom i mruknąłem formułę zaklęcia.
Książka zmieniła się w papugę, która zamiast skrzydeł miała dwie okładki! Widząc to, Granger wybuchła głośnym śmiechem. Zacisnąłem zęby. Denerwował mnie fakt, że ze mnie się śmieje.
Popatrzyłem na dziewczynę spode łba. Granger tylko złapała się za brzuch, próbując się uspokoić. Kiedy jej się to udało, kazała mi spróbować jeszcze kilka razy. Na szczęście poszło mi o wiele lepiej.
-Dobra, na dzisiaj to koniec –stwierdziła po godzinnej pracy. –Jutro powtórzysz teorię, więc lepiej się przygotuj.
Tylko kiwnąłem głową na znak zgody.
-Czyli spotykamy się o osiemnastej –powiedziałem, a Hermiona przytaknęła. Odwróciła się z zamiarem odejścia, ale złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. –Tylko tym razem się nie spóźnij –szepnąłem i poszedłem do swojego dormitorium.
***
Stałam na środku pokoju wspólnego, a w głowie miałam mętlik. Wpatrywałam się w miejsce w którym zniknął Dracon. Słyszałam jak serce wciąż łomocze mi w piersi. Nadal czułamna sobie jego słodki oddech, wciąż widziałam jego stalowoszare oczy. Nie mogłam pozbyć się obrazu jego twarzy. Dlaczego on mi to robi? Dlaczego stara się namieszać mi w głowie? Dlaczego wybrał mnie, zwykłą szlamę, a nie jakąś Ślizgonkę? Co on chce mi zrobić? Nie mogę dać się wykorzystać.
Weszłam do swojego dormitorium i rzuciłam się na łóżko. Popatrzyłam na czerwone ściany. W całym pokoju nie mogłam doszukać się zieleni czy srebra. Nic dziwnego, Gryffindor i Slytherin to odwieczni wrogowie i nic tego nie zmieni. Dlatego nie mogę być z Malfoyem. Nikt by tego nie zaakceptował. Straciłabym przyjaciół.
Dlaczego ja? Draco czemu robisz to właśnie mnie? I w co ty grasz Malfoy?
_________________________________

Jak wam się podoba nowy szablon? Bo mi bardzo :D

4 komentarze:

  1. Nareszcie się coś dzieje! I jak widzę w nowym roku styl ci się poprawił! ;)

    http://harrymione-diary.blogspot.com/

    PS. Carmen wstaje jak ja :D

    OdpowiedzUsuń
  2. aww! uśmierć fremione, proszę! notka fajna, co ty gadasz?! czekam na nn. papatki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. pisze dramione, wpadniesz? http://razaniolrazdiablicajednoserce2oblicza.blogspot.com/

      Usuń
  3. Nie komentowałam tego rozdziału, wydawało mi się, że tak ^^ No więc, nie wyłapałam większych błędów, a i interpunkcja jest taka jaka być powinna. Jak zwykle wprowadziłaś coś świeżego w to opowiadanie i nie mogę się doczekać dalszej akcji ;D

    Zostałaś nominowana do Liebster Awards :)

    http://lileyna-durand.blogspot.com/2013/01/liebster-awards-trzy-razy.html

    Pozdrawiam ;*
    Liley

    OdpowiedzUsuń