Otworzyłem
szeroko oczy ze zdziwienia. Myślałem, że się przesłyszałem.
- C…co?
– wydukałem. Nikt mi nie odpowiedział.
Przez chwilę zastanawiałem się co zrobić.
-
Cholera – mruknąłem. Spojrzałem na siedzącą na przeciwko mnie brunetkę. Ariadne
wstała i przeskoczyła, dobra, przesadziłem, bardziej przeszła stół (tak, mnie
też to zszokowało). Dziewczyna stanęła koło mnie.
-
Przyjdę potem do ciebie – powiedziała cicho, pochylając się nade mną. Czułem na
sobie jej ciepły oddech. – Już chyba mam pomysł jak wykorzystać obecną
sytuację.
Odwróciłem
głowę w jej stronę. Z tak małej odległości doskonale widziałem jej zielone
oczy.
- Potem
ci powiem – uprzedziła pytanie Ariadne. – Zobaczymy się później – dodała już na
głos i odeszła, zostawiając mnie z mętlikiem w głowie. Wzruszyłem ramionami i
dokończyłem śniadanie. Postanowiłem się nie przejmować słowami Green. Bo w
końcu kto zrozumie kobiety.
***
Obudziłam
się w miarę wcześnie, na ziemi. Od twardej podłogi bolały mnie wszystkie kości.
Powoli wstałam i spojrzałam na łóżko. Wyglądało tak jakby przeszło przez nie
tornado. Westchnęłam głośno i machnęłam ręką. Nie miałam siły tego
uporządkować. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. W wielkim lustrze ujrzałam
swoją twarz. Miałam cienie pod oczami, a na głowie istne siano jasnobrązowych
włosów. Wyglądałam paskudnie.
Westchnęłam
głęboko i z uporem zaczęłam rozczesywać niesforne włosy, pasemko po pasemku. Kiedy
już się z tym uporałam, zabrałam się za mycie. Potem zrobiłam sobie lekki
makijaż, aby zamaskować cienie pod oczami. Nie chciałam wyglądać na niewyspaną,
chociaż tak właśnie było. Szybko ubrałam się w szkolne szaty i wyszłam z
łazienki, mocno ziewając. Szybkim krokiem zeszłam do Wielkiej Sali, już
wypełnionej uczniami mimo tak wczesnej pory. Od razu skierowałam się w stronę
stołu Gryfonów. Usiadłam koło Ginny, która w zamyśleniu wpatrywała się w jakiś
punkt w sali.
- Cześć
Ginny – odezwałam się głośno, aby zwrócić jej uwagę. Dziewczyna potrząsnęła
lekko głową i spojrzała na mnie nie do końca przytomnym wzrokiem.
- Hej –
odpowiedziała tylko cicho. Spojrzałam na nią z uwagą.
- Na co
się tak patrzyłaś? – zapytałam wprost. Ruda poczerwieniała na twarzy, co tylko
zwiększyło moją ciekawość.
- Na nic
– bąknęła jeszcze ciszej i jeszcze raz na coś zerknęła. Mój wzrok powędrował za
jej spojrzeniem, ale zanim dostrzegłam to coś na co się patrzyła, drzwi do
Wielkiej Sali otworzyły się i stanął w nich Draco Malfoy… oczywiście z Ariadne
Green. W tym momencie poczułam nienawiść do tej brązowowłosej piękności. Jednak
coś całkiem innego przykuło moją uwagę. Gdy tylko ta dwójka weszła do sali,
wokoło rozległy się szepty.
Spojrzałam
na siedzące najbliżej dwie szóstoklasistki.
- On
chyba naprawdę z nią chodzi – usłyszałam szept jednej, pełen żalu. Miała ona
proste blond włosy opadające na ramiona, zgrabny nosek i jasne, szare oczy.
Druga była pospolitej urody. Szatynka z zielonoszarymi oczami i lekkim garbem
na nosie. Obie miały twarze wymalowane różnymi kosmetykami.
- Szkoda
– potwierdziła tamta. – A już myślałam, że zwróciłam na siebie jego uwagę.
Zmarszczyłam
brwi. Nie do końca wiedziałam o kim mówią. Miałam pewne przypuszczenia, ale…
- Hej,
Miona – powiedział do mnie Fred i pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się
do niego. Stał oczywiście koło drugiego z bliźniaków, równie rudego i równie
radosnego co pierwszy.
Zanim
zdążyli coś powiedzieć, do stołu podbiegł ktoś jeszcze.
- Hej,
Hermiono!
Głos
Parvati rozległ się tuż obok mojego ucha. Dziewczyna usiadła obok mnie. Zdawała
się nie zwracać uwagi na Freda i Georgea.
-
Słyszałyście? – spytała niezrozumiale, spoglądając to na mnie, to na Ginny.
- Co? –
zapytała Ruda.
-
Podobno Draco Malfoy chodzi z Ariadne Green! – powiedziała Parvati w miarę
głośno.
- Co?
To
zdanie wypowiedział George, z wyraźnym oburzeniem w głosie, ale ja nie zwróciłam
za bardzo na niego uwagi. Ta wiadomość uderzyła mnie mocno. Coś naprawdę
zaczęło mnie boleć, ręce zaczęły niebezpiecznie drżeć. Szybko spojrzałam w
stronę stołu Ślizgonów. Green właśnie stała obok Malfoya i pochylała się nad
nim, coś szepcząc mu do ucha. Zacisnęłam dłonie w pięści. Miałam ochotę
rozerwać Ariadne na strzępy. Szybko się opanowałam. Kątem oka zerknęłam na
Georgea. Od razu było widać, że ta sytuacja jemu również nie przypadła do
gustu. Ciekawe cze… No tak, Ariadne. Zastanawiało mnie jak to jest, że uroda
wystarczy aby kogoś w sobie rozkochać. Zawsze mi się wydawało, że osobowość
jest ważniejsza. Sama nie jesteś lepsza –
pomyślałam ze smutkiem. Zakochałam się, tak, mogę już to powiedzieć, zakochałam
się w Draconie Malfoyu, moim największym wrogu, który od ponad sześciu lat
wyzywał mnie od szlam i całej reszty.
Nim się
obejrzałam, zerwałam się z ławki.
- Muszę
coś sprawdzić – powiedziałam do Ginny. – W bibliotece.
Gdy
tylko skończyłam mówić, pognałam w stronę wyjścia z Wielkiej Sali, tak jakby
gonił mnie sam Lord Voldemort. Gdy tylko znalazłam się na korytarzu, do oczu
zaczęły mi napływać łzy. Z największym trudem powstrzymałam je przed
spłynięciem po policzkach. Głupia –
skarciłam samą siebie w myślach. Przecież
to Draco Malfoy – powtarzałam sobie – Draco
MALFOY! Zwykła świnia i twój największy wróg! Przecież go nienawidzisz – nadaremno
próbowałam przekonać samą siebie. ale jak na złość coś nadal mnie bolało, łzy spływały
po policzkach i nie potrafiłam ich powstrzymać. Jesteś głupia, Granger – powiedział jakiś cichy głosik w mojej
głowie. Nie miałam siły się z nim sprzeczać.
Wpadłam
do biblioteki i zaszyłam się pomiędzy regałami. Jak się spodziewałam, pierwsza
znalazła mnie Ginny.
-
Hermiono – powiedziała cicho. Uśmiechnęłam się blado i wierzchem dłoni otarłam
łzy.
- Nic
się nie stało – powiedziałam szybko. To nie przekonało mojej przyjaciółki.
- O czym
chciałaś porozmawiać? – spytała cicho. Westchnęłam. Co miałam jej powiedzieć?
Że już nie daję rady? Że nie mogę przestać o nim myśleć? Że nie chcę niczego do
niego czuć?
-
Myślisz, że to jest prawda? – spytałam, zamiast wyznać jej co czuję. – Myślisz,
że on naprawdę chodzi z Ariadne?
Ginny
milczała. Zastanawiała się nad odpowiedzią, to jasne.
- Myślę
– zaczęła – obawiam się, że tak. Wszystko na to wskazuje. Przecież od jakiegoś
czasu są prawie nierozłączni, prawda?
Westchnęłam
jeszcze głośniej. Nie wierzyłam Ginny, nie chciałam jej wierzyć. próbowałam
przekonać samą siebie, że jest inaczej i że Malfoy wcale nie jest z Ariadne. Nie potrafię okłamywać – stwierdziłam z
goryczą. – nawet samej siebie.
- Ginny
– odezwałam się cichutko. – Na kogo patrzyłaś się dziś rano?
Nie
mogłam się powstrzymać. Musiałam o to zapytać.
Ruda znowu
poczerwieniała.
- Na
nikogo – odparła szybko, za szybko. Spojrzałam na nią i uniosłam lekko brwi.
-
Naprawdę?
Tym
razem to Ginny wydała lekkie westchnienie.
- No
dobra – przyznała – patrzyłam na niego.
-
Jakiego niego?
Spiorunowała
mnie wzrokiem.
- Nie
ważne – odparła tylko, ale ja nie zamierzałam się poddać.
- Ginny
– spojrzałam na nią błagalnie. – Ja ci powiedziałam, teraz ty mi powiedz.
Cisza.
Cisza dzwoniąca w uszach.
- No
dobra.
Słowa
Ginny zabrzmiały w tej ciszy jak wystrzał armatnii. Ruda wzięła głęboki wdech.
- Bo… on
i tak ma inną – zaczęła. – Nie wiem czy z nią chodzi, nie, na pewno z nią nie
chodzi, bo ona chodzi z innym, ale… I tak nie zauważa świata poza nią. I… –
przyjaciółka urwała. Ukryła twarz w dłoniach. – Widziałam jak na nią patrzy –
powiedziała zduszonym głosem. – Mnie nawet nie zauważa. Zresztą uważa mnie za
zdrajczynię krwi, więc to i tak by nic nie zmieniło – Ginny umilkła, a ja
zaczęłam analizować jej słowa. Ruda po chwili wytrzeszczyła oczy ze strachu, bo
chyba się zorientowała co powiedziała. A ja już kwalifikowałam kolejne osoby.
- To
Ślizgon, prawda? – spytałam w końcu. Ona tylko bezradnie pokiwała głową.
- Blaise
Zabini – wyszeptała.
___________________________________________Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Za wszystko przepraszam, ale wena mnie opuściła. Wiem, że rozdział krótki, ale następny będzie dłuższy, bo zrobię przeniesienie w czasie do grudnia. Mam nadzieję, że przynajmniej ten rozdział was nie zawiódł, bo mnie trochę.