________________________________
Siedziałam
na kanapie przed kominkiem w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Wpatrywałam się tępo w
ogień, czekając na powrót drużyny. Nie trwało to długo. Dziura pod portretem
się otworzyła i do salonu weszli gracze. Ich miny zdradzały wściekłość, jaką
musieli wtedy czuć.
Zacisnęłam
usta. Bałam się powiedzieć cokolwiek. Zawsze uważałam, że quidditch to tylko
gra i nie warto się tak nią przejmować, ale to tylko moja opinia.
Fred
zajął miejsce koło mnie, na kanapie. Popatrzyłam na niego ze smutkiem. Tak
liczył na wygraną. Objęłam chłopaka ramieniem i położyłam głowę na jego
ramieniu. Myślami byłam daleko od Pokoju Wspólnego. Wspominałam końcówkę meczu.
Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie dostrzegłam momentu, w którym
Malfoy złapał znicza. Za to doskonale wiem, co wtedy czułam. Byłam szczęśliwa,
widząc zadowolenie Dracona, jego uśmiech. Kiedyś jakby ktoś mi powiedział, że
miłość i nienawiść dzieli tylko cienka linia, wyśmiałabym go. Teraz odczułam na
własnej skórze jak niewiele trzeba by ją przekroczyć. Wiedziałam, że będę
musiała zdobyć Malfoya. I tego dokonam.
Spojrzałam
na Harry’ego. Siedział naprzeciwko mnie. Już na pierwszy rzut oka widać było
jak bardzo jest załamany. Nagle chłopak złapał za stojącą obok książkę i rzucił
nią na drugi koniec pomieszczenia. Wrzasnął przy tym ze wściekłości i ukrył
twarz w dłoniach.
- Nie
wierzę – powiedział. – Nie wierzę, że przegraliśmy. NIE MOGLIŚMY przegrać!
Nikt się
nie odezwał. Niestety, była to prawda. Gryffindor przegrał w meczu ze
Ślizgonami po raz pierwszy od kilku lat. Do tego klęska była druzgocąca.
Wstałam
z kanapy.
- Może
ja już pójdę – powiedziałam cichutko i poszłam do dziury pod portretem.
Odprowadzana kilkoma spojrzeniami, opuściłam wieżę Gryfonów.
***
Dzień
zapowiadał się cudownie. Czułem, że po wygranej z Gryfonami już nic nie zepsuje
mi dobrego humoru. Z uśmiechem na twarzy wszedłem do swojego Pokoju Wspólnego.
Tam, na fotelu przed stolikiem, siedziała Hermiona Granger. Gdy przekroczyłem
próg pomieszczenia, uniosła głowę znad jakiejś książki i spojrzała na mnie.
-
Gratuluję wygranej – powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Stanąłem na środku
pokoju, zszokowany. Jej zachowanie wydawało się być niewymuszone, jak
najbardziej naturalne. Szybko się ocknąłem.
- Dzięki
– rzuciłem niedbale i ruszyłem do swojego dormitorium. Padłem na łóżko i
uśmiechnąłem szeroko do samego siebie.
Głośne
pukanie do drzwi mojego pokoju wyrwało mnie z zamyślenia. Przed oczami
widziałem samego siebie z pucharem quidditcha w ręce.
- Wejść
– powiedziałem głośno. Drzwi się otworzyły i do dormitorium weszła Ariadne.
Uśmiechała się szeroko.
- Cześć
Smoku – powiedziała, nie kryjąc swojej wesołości. – Mam nadzieję, że jesteś
gotowy na wieeeelką imprezę, bo jesteś zaproszony.
Zaśmiałem
się pod nosem.
-
Oczywiście, że jestem gotowy – odpowiedziałem bez wahania.
- No to
lepiej wstawaj i chodź na śniadanie, bo ja tu z głodu umieram.
Wstałem
z łóżka i wyszedłem z dormitorium. Wraz z Ariadne ruszyłem korytarzem w stronę
Wielkiej Sali.
- Trzeba
będzie załatwić trochę Ognistej – powiedziałem dziewczynie, która tylko
uśmiechnęła się szeroko.
- Już o
tym pomyślałam – oznajmiła mi. – Blaise ją załatwi.
Uniosłem
brwi.
-
Będziesz piła? – spytałem Green, nie kryjąc swojego zdumienia. Ariadne tylko
prychnęła głośno i skrzyżowała ręce na piersi.
- To jak
już się jest dziewczyną to pić nie można? – zapytała oburzona brunetka. – To,
że jestem dziewczyną nie zabrania mi pić Ognistej.
Nie
odpowiedziałem.
Otworzyłem
wrota prowadzące do Wielkiej Sali. Gdy tylko wraz z Ariadne przekroczyłem próg,
rozległy się głośne oklaski ze strony stoły Slytherinu. Uśmiechnąłem się
szeroko, widząc zachwycone spojrzenia damskiej części domu Węża. Ariadne
wykonała piękny ukłon. Złapała mnie za rękę i zaprowadziła do stołu. A raczej
przeciągnęła przez salę siłą. Usiadłem koło Blaisa, który mocno walnął mnie
dłonią w plecy.
- Stary,
ten mecz był cudowny – zaczął od razu Zabini. – Ten zwód Wrońskiego…
Uśmiechnąłem
się do przyjaciela.
- Poszło
nam całkiem nieźle – powiedziałem, udając skromnego.
-
Nieźle? – spytał Blaise. – NIEŹLE? To było tysiąc razy lepsze niż niezłe.
- Nie
zapominaj kto trafił większość goli - do
rozmowy włączyła się Ariadne. Spojrzałem na nią pytająco.
- Niby
kto? – spytałem. Dziewczyna tylko odwróciła głowę.
- To
chyba oczywiste, że ja – oznajmiła urażonym tonem. Zaśmiałem się pod nosem.
- Skromna
jesteś – powiedziałem, a Green tylko uśmiechnęła się szeroko.
- To
jedna z tych cech, które odziedziczyłam po rodzicach – odparła wesoło.
Nie
mogłem się doczekać imprezy. Od dawna Slytherin nie miał okazji do świętowania,
dlatego dzisiejszy wieczór miał być nadrobieniem poprzednich lat.
Stanąłem
przed jedną ze ścian w lochach.
- Bractwo Węża – powiedziałem cicho.
Zastanawiało mnie skąd biorą się pomysły na takie hasła. Wolałem jednak nie
zaprzątać sobie głowy takimi rzeczami. Wkroczyłem do Pokoju Wspólnego
Slytherinu. salon był oświetlony jedynie bladym, migotliwym blaskiem świec,
przez co cały wystrój pomieszczenia, począwszy od metalowych zdobień w
kształcie węży po najprawdziwsze ludzkie czaszki, sprawiał wrażenie o wiele
bardziej mrocznego niż zwykle.
- Hej
Draco – usłyszałem czyjś głos za swoimi plecami. Niechętnie odwróciłem się. W
moją stronę kroczyła Pansy. Miała na sobie króciusieńką, obcisłą spódniczkę i
równie opinającą jej ciało koszulkę bez ramiączek w odcieniu zieleni. Całość
nie prezentowała się zachwycająco, zważając na jej tuszę.
- Cześć
Pansy – mruknąłem niechętnie i szybkim krokiem podszedłem do, znajdującego się
na drugim końcu pokoju, stołu. Byle być jak najdalej od tej wkurzającej
dziewczyny. Niestety, Ślizgonka podążyła za mną.
- Cześć
Smoku – usłyszałem czyjeś wołanie. Z ulgą wypisaną na twarzy odwróciłem się w
stronę Ariadne i zamarłem. Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Brunetka
miała na sobie zielone buty na bardzo wysokim obcasie i sukienkę. Jej góra była
w tym samym kolorze co buty. Strój wiązany był na szyi, przez co odsłaniał całe
plecy dziewczyny, a duży dekolt sięgał prawie do pępka. Sukienka kończyła się
falbaniastą, krótką spódniczką w srebrnym kolorze. Jeśli kiedykolwiek wątpiłem
w to, że Ariadne jest piękna, to teraz miałem dowód, że się myliłem. Długie,
zgrabne nogi, wąska talia, pełne piersi, kasztanowe loki, hipnotyzujące,
zielone oczy, pełne, malinowe usta. Po prostu chodzący seksapil.
Dziewczyna
raźnym krokiem podeszła do mnie, nie zwracając uwagi na wszystkich facetów,
którzy rozbierali ją wzrokiem.
-
Przyszedłeś – powiedziała z uśmiechem.
-
Miałbym ominąć taką okazję? – spytałem i pokręciłem z niedowierzaniem głową. –
Nigdy w życiu.
Ariadne
zaśmiała się cicho i wraz ze mną podeszła do Blaisa. Ślizgon wpatrywał się w
Green tak samo jak reszta. Dziewczyna na szczęście albo nie zwróciła na to
uwagi, albo udawała, że tego nie zauważyła.
Już po
pierwszych piętnastu minutach połowa uczniów zdążyła się upić Ognistą Whiskey.
Ze mną włącznie. Jednak wypiłem zaledwie jedną butelkę trunku i myślałem
całkiem trzeźwo. Ktoś zaproponował grę w butelkę. Część imprezowiczów zgodziła
się na to bez wahania. Zasady były proste. Jedna osoba kręci butelką. Ten kogo
wskaże butelka, musi wykonać zadanie albo odpowiedzieć na pytanie kręcącego.
Jeśli ktoś nie chciał tego zrobić, miał wielkiego pecha.
Zakręciłem
butelką jako pierwszy. Wypadło na Ariadne.
-
Pytanie czy zadanie? – spytałem ją.
-
Pytanie – odpowiedziała ku mojemu rozczarowaniu dziewczyna. Przez chwilę nie
wiedziałem o co ją zapytać.
- Kiedy
pierwszy raz się upiłaś? – zapytałem w końcu. Green uśmiechnęła się szeroko.
- W moje
jedenaste urodziny – odparła swobodnie. Pokiwałem głową z uznaniem. Dziewczyna
pokręciła butelką. Padło na Zabiniego. Ariadne uśmiechnęła się do niego słodko.
-
Pytanie czy zadanie?
-
Pytanie.
Brunetka
potarła dłonie o siebie.
- Z
którą z obecnych tu dziewczyn byś się przespał? – spytała go Green, nie
przestając się uśmiechać. Blaise zacisnął zęby. – Z którą? – Ariadne nie dała
za wygraną. Zabini nadal milczał. Green popatrzyła na niego twardo. –
Odpowiadasz czy nie?! – nie wytrzymała.
- Z tobą
– powiedział Blaise przez zaciśnięte zęby. Ariadne popatrzyła mu prosto w oczy.
-
Świetnie. Twoja kolej.
Kilka
osób zachichotało, a ja uśmiechnąłem się wrednie. Coś czułem, że ta gra coraz
bardziej mi się podoba. Pochyliłem się w stronę Green.
-
Dlaczego o to zapytałaś? – spytałem cicho. Dziewczyna w odpowiedzi wzruszyła
ramionami i napiła się Ognistej.
- Nie
mam pojęcia – szepnęła.
Gra
rozkręcała się bardzo szybko. Coraz więcej osób brało zadania. Dowiedziałem się
wielu ciekawych rzeczy. Na przykład, że jedna z najładniejszych Ślizgonek,
Julie, nigdy nie miała chłopaka, że jeden z chłopaków kocha się w nauczycielce
Obrony Przed Czarną Magią i że wielu Ślizgonom podoba się Hermiona Granger.
Akurat te ostatnie informacje mnie denerwowały. Jednak najdziwniejsze było
jedno z pytań. Rudowłosa dziewczyna, Annie, wylosowała Ariadne.
- Czy
kiedykolwiek próbowałaś się zabić? – tak brzmiało zadane Green pytanie.
- Tak –
odparła brunetka. Wtedy w Pokoju Wspólnym zapanowała pełna napięcia cisza. Nikt
nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Po chwili wszyscy zdążyli zapomnieć o tym
fakcie.
Kiedy
Ariadne znów została wskazana przez główkę butelki, na wszelki wypadek wzięła
zadanie. Domyśliłem się, że nie miała zamiaru odpowiadać na pytania dotyczące
jej próby samobójczej.
- A więc
– zaczęła Serafina, niebieskooka szatynka – masz pocałować Dracona Malfoya.
Zamarłem.
Zresztą Green również. Po chwili jednak brunetka podniosła się z podłogi.
Niechętnie zrobiłem to samo. Kątem oka zerknąłem na Blaisa, który pochłaniał
kolejną butelkę Ognistej Whiskey. Ariadne zbliżyła się do mnie.
-
Podejdź – powiedziała cicho, stanowczym tonem. Pokręciłem przecząco głową.
- Nie ma
mowy – odparłem.
- To
tylko gra.
Nie
dałem się przekonać. Ariadne tylko przewróciła oczami i westchnęła głośno.
Nagle złapała mnie za szyję i przyciągnęła do siebie. Musiałem przyznać, że
całować potrafiła. Na szczęście szybko mnie puściła. Szybko zajęła swoje
miejsce i zakręciła butelką. Teraz padło na Serafinę. Dziewczyna wybrała
zadanie, a Green uśmiechnęła się na to wrednie.
- Masz
pocałować Nathaniela – powiedziała, na co szatynka zamarła. Kilka osób zaśmiało
się. Przybiłem piątkę Ariadne, która z rozbawieniem przyglądała się Serafinie.
Dziewczyna patrzyła na wyznaczonego chłopaka z obrzydzeniem. Nic dziwnego. Cała
twarz Nathaniela pokryta była trądzikiem. Już sam ten fakt był odstraszający.
Serafina jeszcze mruknęła:
-
Zemszczę się.
Bawiłem
się coraz lepiej. Pewnie duży wkład w to miała Ognista Whiskey, której wypiłem
dużo. Coraz mniej kontaktowałem z otoczeniem, jak wszyscy zresztą. Potem nie
wiem co się działo. W mojej pamięci była jedynie wielka czarna dziura.
Obudziłem
się wcześnie rano. Bolały mnie plecy i kark. Po chwili wiedziałem dlaczego. Leżałem
na podłodze, oparty o kanapę. Spojrzałem na zegarek. Miałem pół godziny do
początku śniadania. Przekląłem pod nosem i zerwałem się z podłogi. W Pokoju
Wspólnym, na ziemi leżały też inne osoby. Przynajmniej nie byłem jedyny.
Wyszedłem
z domu Slytherinu i poszedłem na piąte piętro. Idąc, prawie zataczałem koła. Miałem wrażenie, że głowa mi odpadnie.
Mocne pulsowanie w skroniach nie dawało mi spokoju. Kidy znalazłem się w swoim
Pokoju Wspólnym, odetchnąłem w ulgą. Szybko się przebrałem i ruszyłem do Wielkiej
Sali. W jadalni, przy stole Ślizgonów, siedziało mnóstwo uczniów znajdujących
się w takim samym stanie co ja. Jak nie gorszym.
Usiadłem
i wlepiłem wzrok w mój talerz. Nie miałem ochoty na jedzenie, za to niemal od
razu złapałem za puchar z sokiem dyniowym.
- Cześć
Smoku – przywitał mnie Blaise, siadając obok. Od razu zauważyłem, że też ma
kaca. Chyba tak samo jak wszyscy inni Ślizgoni. W Wielkiej Sali było teraz
pełno uczniów domu Węża, zataczających koła i trzymających się za głowy.
- Cześć
chłopaki – usłyszałem czyjś głos. Naprzeciwko mnie usiadła Ariadne. Chyba też
nie czuła się zbyt dobrze. Dziewczyna rozejrzała się po Sali.- Czy tylko mi się
zdaje, że wszyscy się na nas gapią? – spytała. Faktycznie. Głowy wszystkich
uczniów zwrócone były w naszą stronę. W tłumie dostrzegłem Granger, która
wpatrywała się we mnie z nienawiścią.
-
Ciekawe czemu? – zapytałem sam siebie.
-
Naprawdę nie wiecie?
Z
zaskoczeniem spojrzałem na Pansy. Dopiero teraz ją zauważyłem. Ślizgonka o
twarzy mopsa z nienawiścią patrzyła na Ariadne.
- Niby
Czemy? – spytała Green, nie zwracając uwagi na złość przyjaciółki.
- W
końcu jesteście najseksowniejszą para Hogwartu – odparła mopsica, a Ariadne
tylko ukryła twarz w dłoniach.
- Super.